Wywiady Aktualności

Józef Dworakowski: Zapomnieliśmy o edukacji

Data publikacji:

Założyciel i prezes firmy Agromix, ostrzega, że brak młodych specjalistów i kapitału hamuje rozwój polskiego rolnictwa.

Polityka międzynarodowa coraz mocniej wpływa na rolnictwo. Jakie to ma konsekwencje?

Tarcia między państwami były, są i będą. Rolnik czy przedsiębiorca odczuje skutki zmian na rynku światowym, jak np. nowe taryfy celne, dopiero po 6-8 miesiącach, gdy ustalenia zaczną działać. Ważne, by Europa była zwarta. Inaczej USA czy Chiny zawsze będą krok przed nami. Trzeba o tym głośno mówić. I pamiętajmy - tam są bardzo duże gospodarstwa.

Podobnie jak nasi wschodni sąsiedzi. Czy zatemPolska ma szansę konkurować z Ukrainą?

Nigdy. Od 80 lat powtarza się powiedzenie: „Ukraina zbożem Europę zasypie”. Tam gospodarstwa rolne są ogromne i mają o wiele większy potencjał niż w Polsce. U nas z nieco ponad miliona gospodarstw około 20% to gospodarstwa produkcyjne, gdy reszta to odbiorcy dopłat. Jeśli tego nie powiemy głośno, nic się nie zmieni.

UE prowadzi też rozmowy z Mercosur…

Jesteśmy 36 lat po zmianie ustroju i 21 lat w UE. To był czas, żeby się modernizować, łączyć gospodarstwa, inwestować. Kto to wykorzystał, dziś ma lepsze wyniki. Dziś w wielu większych gospodarstwach średnia wieku jest wysoka, a młodych fachowców – inżynierów czy magistrów - jest za mało. To nasz błąd. Trzeba to ludziom tłumaczyć, bo zapomnieliśmy o edukacji kolejnych pokoleń.

Jak ta sytuacja wpływa na branżę maszynową?

36 lat temu Agromix był na początku drogi. Rozwijaliśmy się dzięki współpracy z młodymi rolnikami – żeby za nimi nadążyć, musiałem pracować dwa razy ciężej. Dziś trudno znaleźć młodych chętnych do pracy w rolnictwie. Szkoły rolnicze nie pokazują, jak wygląda nowoczesne rolnictwo. Do tego dochodzi presja z miast – „śmierdzi, przeszkadza”. W efekcie młodzież woli wybrać inną drogę i lepsze, spokojniejsze życie.

Jak widzi pan przyszłość dystrybutorów maszyn?

Jest ich za dużo, ale ekonomia to zweryfikuje. Sztuczna inteligencja i nowe technologie też zrobią swoje. Postęp technologiczny widać zwłaszcza w magazynie i obsłudze zamówień – zapotrzebowanie na pracę spadło pewnie o 30%. A to będzie się dalej rozwijać. Gdyby jeszcze odciążyć rolnictwo od polityki, wieś sobie poradzi.

Rok 2024 był dla wielu firm gorszy. To powód do obaw?

Jeden słabszy rok to nie tragedia. Ważne, by wyciągać wnioski i inwestować tam, gdzie trzeba. Ale o rentowności z przełomu wieków musimy zapomnieć. Teraz na jednym zarobimy, na innym nie.

Jak ocenia pan pierwsze półrocze 2025 roku pod względem sprzedaży?Czy obecne odbicie na rynku maszyn będzie trwałe?

Nie zamierzam narzekać. Trzeba podejść do tego spokojnie – w 2025 i 2026 r. sytuacja trochę się poprawi. Wyniki w różnych segmentach maszyn są różne, więc trzeba być gotowym i wykorzystywać dostępne fundusze, np. z programów rolnictwa 4.0 czy ekologii.

Dużo mówi się o rekordowej sprzedaży opryskiwaczy czy rozsiewaczy nawozów. To trwały trend?

Nie wierzę, że ciągle będą tak wielkie nakłady na tego typu inwestycje. Będą okresy lepsze i gorsze. Ale jeśli ktoś się dobrze przygotował, jak producenci opryskiwaczy, teraz zbiera owoce swojej pracy. Problem jest taki, że nawet przy dofinansowaniu 50-60% resztę trzeba wyłożyć z własnej kieszeni. Banki patrzą głównie na zysk, więc przydałoby się większe wsparcie. Trzeba pamiętać o kosztach: nawet gdy jest dobrze, oszczędności mogą się przydać jutro.

Jak wyglądają obecne nastroje inwestycyjne wśród rolników?

Na początku sierpnia może trochę osłabły, ale wciąż są pozytywne - o ile politycy z Warszawy nie będą przeszkadzać. Gospodarka da radę, tak jak przy wejściu do UE czy wprowadzeniu VAT-u w rolnictwie. Są trzy grupy: państwowe zakłady, spółdzielnie i sektor prywatny, często niesłusznie negatywnie postrzegany. To właśnie prywatni rolnicy 20-30 lat temu podjęli największe ryzyko i dziś mają stabilne gospodarstwa. Będą inwestować, bo pracowników jest coraz mniej, a maszyny - nawet ze sztuczną inteligencją - nie zrobią wszystkiego. Pieniądze w rolnictwie były, są i będą - bo jeść wszyscy musimy.

Niedobór siły roboczej to duży problem. Czy to najważniejszy czynnik decydujący o inwestycjach?

Przede wszystkim chodzi o patrzenie w przyszłość. Rolnik, niezależnie czy ma 60, 70 czy ponad 100 krów, musi dać od siebie odwagę, czas – więcej niż 8 h dziennie, i trochę finansów. Czasem z pomocą banku, czasem z własnych oszczędności. Jeśli pójdzie z postępem technicznym, będzie mu lżej - i nam też. Ja na lata 2025-2027 patrzę optymistycznie, ale trzeba w tym czasie pracować po 10-12 h dziennie.

Jakie są dziś największe problemy firm takich jak Agromix?

Już o tym wspominałem – brak młodych pracowników. Kiedyś miałem 21 kombajnów na usługach, dziś tylko 10. Nie dlatego, że ich mniej potrzeba, ale brakuje ludzi. Nie posadzę do kombajnu za miliony taksówkarza. Wyszkolić dobrego pracownika, czy mechanika to minimum 3 lata pracy i inwestycji. A młodych coraz trudniej zachęcić do pracy w niedziele czy długich godzin w sezonie.

Na koniec, co pan sądzi o nowym budżecie unijnym?

Jeśli dobrze wydamy te pieniądze, nie będzie problemu. Jeśli budżet będzie mniejszy procentowo, trzeba po prostu obniżyć koszty i się przygotować. No i ważny jest też sposób wypłacania dopłat – lepiej dopłacać do produkcji niż do hektara.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj atr express - zamów:

Bezpłatny egzemplarz Prenumeratę

YouTube atrexpress

zobacz więcej

Pokaz opryskiwacza HARDI AEON CENTURAline


W chwili otwarcia wideo, YouTube wyśle pliki cookie. Polityka prywatności YouTube

Pokaz robota autonomicznego - NAIO ORIO


W chwili otwarcia wideo, YouTube wyśle pliki cookie. Polityka prywatności YouTube

Bądź na bieżąco! Zapisz się do newslettera

Wyrażam zgodę na otrzymywanie od Boomgaarden Medien Sp. z o.o. treści marketingowych (newsletter) za pośrednictwem poczty elektronicznej w tym informacji o ofertach specjalnych dotyczących firmy Boomgaarden Medien Sp. z o.o. oraz jej kontrahentów.