Przyczyną opóźnień i mniejszego wzrostu był wyjątkowo chłodny maj z lokalnymi przymrozkami, które spowolniły rozwój siewek. Czerwcowe ocieplenie poprawiło warunki, ale nie pozwoliło roślinom nadrobić zaległości. Na przełomie lipca i sierpnia plantacje są o kilkadziesiąt centymetrów niższe niż rok wcześniej, a masa zielona - ograniczona.
W przypadku odmian uprawianych na ziarno istnieje szansa, że dobra powierzchnia liści i sprzyjające zapylenie pozwolą utrzymać przyzwoite plony. Wysokość roślin nie jest tu bardzo ważna - możliwe są mniejsze, ale dobrze zaziarnione kolby.
Gorsza sytuacja dotyczy odmian na kiszonkę. Mniejsza biomasa oznacza mniejszy plon, co może spowodować niedobory paszy dla bydła. Możliwe, że pojawi się więcej ofert kupna i sprzedaży kukurydzy „na pniu”. Podobny problem wystąpił dwa lata temu, gdy susza ograniczyła wzrost roślin i skróciła międzywęźla, zmniejszając biomasę nawet o 30%. Hodowcy, by uzupełnić niedobory, często wcześniej kosili plantacje przeznaczone na ziarno, co obniżało jakość kiszonki.
Doświadczenia ostatnich sezonów pokazują, jak zmienna pogoda wpływa na produkcję kukurydzy. Rozwiązaniem może być uprawa odmian uniwersalnych, które można zebrać zarówno na ziarno, jak i na kiszonkę - decyzję można podjąć pod koniec sezonu, w zależności od potrzeb gospodarstwa i warunków pogodowych.