Jarosław Poznański, właściciel firmy Amatech:
Rynek maszyn rolniczych mocno siadł. Spadki w branży są znaczące – w przypadku niektórych firm o 20-40%. Patrząc na naszą sytuację, jest oczywiście spadek, ale dzięki temu, że kilka miesięcy temu uzyskaliśmy status oficjalnego importera marki Amazone, sprzedaż w tym segmencie z automatu wzrosła. Gdybyśmy porównali to do roku 2023, to możemy mówić o spadku obrotów rzędu 10%. Jeśli chodzi o poszczególne grupy produktowe, największy spadek dotyczy ciągników rolniczych – tutaj obserwujemy spadek na poziomie 25-30%. Jednak rekompensuje to wzrost sprzedaży w innych obszarach. Przykładem są ładowarki teleskopowe Manitou, gdzie odnotowaliśmy około 30% zwyżki. To pokazuje, że pewne segmenty rynku działają dobrze, mimo ogólnego spowolnienia. Kluczowymi produktami są te, które można finansować w ramach programów europejskich – mówimy tutaj o opryskiwaczach, rozsiewaczach i siewnikach. To właśnie na nie klienci zwracają największą uwagę.
Trzeba jednak powiedzieć, że dostępność tych maszyn bywa problematyczna. Dlatego tak istotne jest planowanie i zarządzanie dostępnością towaru. Jest to proces ciągłego monitorowania rynku, rozmów z handlowcami i analizy potrzeb klientów. Kiedyś było tak, że zamawialiśmy z dużym wyprzedzeniem, bo terminy realizacji wynosiły nawet kilkanaście miesięcy. Obecnie staramy się ograniczać zamówienia i redukować zatowarowanie.
Na decyzje zakupowe klientów duży wpływ ma to, co się dzieje na świecie. Wojna w Ukrainie oraz niepewność gospodarcza powodują, że rolnicy są bardziej ostrożni. Psychologia odgrywa tutaj dużą rolę. Klienci myślą: „A może coś się wydarzy? Może warto poczekać?”. Do tego dochodzi sytuacja na rynku zbóż – rolnicy nie wiedzą, co się stanie z cenami. Jednak to nie wszystko. Niektóre gospodarstwa są już doposażone na tyle, że nie muszą inwestować w nowe maszyny przez kilka lat. Jeśli dodamy do tego kwestie medialne i napiętą sytuację międzynarodową, otrzymujemy obraz rynku, gdzie decyzje o zakupach są wstrzymywane.
Mimo to w firmie Amatech nie przeprowadzaliśmy redukcji zatrudnienia. Wręcz przeciwnie, inwestujemy w rozwój. Budujemy nowoczesny magazyn części zamiennych, co jest strategicznym krokiem. To inwestycja, która zostaje z nami na lata i która pozwala na rozwój serwisu oraz lepszą obsługę klientów. Jeśli chodzi o organizację, dostosowujemy się do obecnych realiów. Mniej koncentrujemy się na ciągnikach rolniczych, które nie są już tak poszukiwane jak wcześniej, a bardziej na produktach innych marek.
Myślę, że przyszły rok będzie dla rynku ciągników jeszcze trudniejszy – spadki mogą się pogłębiać. Z drugiej strony spodziewam się, że segment maszyn takich jak opryskiwacze i rozsiewacze będzie się rozwijał. Naturalny cykl wymiany maszyn w rolnictwie sugeruje, że po kilku trudnych latach rynek zacznie się odbijać. Wiele zależy jednak od stabilizacji sytuacji gospodarczej oraz międzynarodowej. Myślę, że kluczowe będą lata 2025-2026.