Restrukturyzacja sieci dilerskiej John Deere oznacza, iż po wielu latach reprezentowania tego koncernu przyszedł czas na rozpoczęcie współpracy z nowymi dostawcami…
Rol-Mech jako firma rolnicza jest w branży od 27 lat i po początkowych, dość krótkich okresach współpracy z Ursusem i Same Deutz-Fahr, na długie 17 lat związaliśmy się z koncernem John Deere. Ta firma o zasięgu światowym podjęła jednak decyzję, że ilość dilerów w całej Europie zostanie zmniejszona - w Polsce ich liczba spadła z 14 do 6 firm.
Nie pozostało nam zatem nic innego, jak tylko poszukać marki ciągników, która by nam dała możliwość sprzedaży na terenie obsługiwanym przez nas w zakresie nawozów czy środków ochrony roślin. Myślę tutaj o województwach: podkarpackim, małopolskim, lubelskim i części świętokrzyskiego. Naszą ofertę zaakceptowała marka McCormick i od listopada 2021 r. nasza współpraca ruszyła.
Wiadomo jak jest teraz w każdej marce - na ciągniki trzeba kilka miesięcy oczekiwać. Nie mamy może jeszcze na dzień dzisiejszy dużo ciągników na placu, ale praktycznie w każdym tygodniu przyjeżdżają kolejne. Mogę jednak pochwalić się tym, że pierwsze sztuki już wyjechały do klientów, a mamy też kilkanaście spisanych zamówień. Zresztą w 2022 r. planujemy sprzedaż takiej samej ilości ciągników McCormick co John Deere - co pozwoli zmieścić się w przedziale 80-100 sztuk.
Na czym opiera Pan ten optymizm?
Pozytywnie patrzymy w przyszłość choćby ze względu na to, że oferujemy wysokojakościowe produkty, jakim są na pewno ciągniki McCormick. Dowodzą tego pierwsze testy tych ciągników, jakie przeprowadziliśmy u naszych klientów. Szczególnie dużo obiecujemy sobie po ciągnikach z serii X6 i X7, które są solidnymi traktorami na trudne warunki terenowe, w których sobie spokojnie poradzą. Pozytywnie patrzymy także na szeroki przedział mocowy tych ciągników - od 49 do aż 310 KM. Dobrze oceniamy też współpracę z fabryką i polskim przedstawicielstwem firmy Argo.
Czy zmiana głównej marki ciągnikowej wpłynęła na zmiany w strukturze organizacyjnej firmy? Jak wpłynęło to na stabilność zatrudnienia?
Działamy w oparciu o 5 oddziałów maszynowych, planujemy zaś otwarcie dwóch kolejnych - jednego jeszcze w 2022 r., a kolejnego - w 2023 r. Nie może być jednak inaczej, skoro obszar działania w zakresie ciągników zwiększył się nam trzykrotnie - marka John Deere nie pozwalała nam się szerzej rozwinąć.
Firma Rol-Mech zatrudnia średnio około 100 osób, z czego rzecz jasna jakieś 60% w branży chemicznej. Jeśli jednak chodzi o pracowników z działu maszyn, to większość z nami została, choć oczywiście w pojedynczych przypadkach pracownicy zostali przy marce John Deere. Zmiany zaszły też w tym, że musieliśmy więcej wysiłku włożyć w szkolenie ludzi, bo jednak każda marka ma swoje rozwiązania techniczne.
Mówi Pan o marce McCormick, ale to nie koniec nowych produktów w Państwa ofercie…
Na rynku nie ma próżni. Jeśli chodzi o kombajny, podpisaliśmy umowę z firmą Sampo Rosenlew - pierwsze kombajny przyjadą już na te żniwa. Dlaczego ten dostawca? Wiadomo, że Finlandia jest jednym z tych krajów, gdzie dominuje klimat wilgotny, a Sampo oferuje bardzo dobre rozwiązania techniczne sprawdzające się w tych warunkach. Przez to kombajny mogą pracować znacznie dłużej - nawet do północy lub jeszcze dłużej. W sumie to historia zatoczyła koło, bo kilka kombajnów Sampo sprzedałem jeszcze w latach 90.
W przypadku innych produktów też nie ma problemu. Możemy np. rozwinąć współpracę w zakresie pras czy opryskiwaczy z marką Kuhn, z którą handlujemy również przez długie lata.
Firma Rol-Mech znajduje się niedaleko granicy polsko-ukraińskiej, przez którą przeszło już prawie 3 miliony uchodźców. Jak wojna u naszych wschodnich sąsiadów wpływa na Państwa biznes?
Wiadomo, że ze względu na bliskość położenia granicy zdarzała nam się sprzedaż, również maszyn i ciągników używanych, do Ukrainy - na szczęście nie był to znaczący procent. Oczywiście wszystko to teraz stanęło.
Na biznes maszynowy wpływa w niewielkim stopniu. Zakup ciągników i maszyn jest traktowany przez rolnika jako inwestycja w gospodarstwo. Raczej nie ma przypadku wycofywania zamówień. Liczymy, że pewne ograniczenia i embarga, brak komponentów do produkcji wpłyną na podwyżki cen. Głównie chodzi tutaj o gaz, główny surowiec do produkcji nawozów azotowych.
Na szczęście nasz rząd od kilku lat podejmuje działania, aby uniezależnić się od gazu ze Wschodu. Poza tym zapowiadane są dopłaty do gospodarstw, które zrekompensują tak znaczący wzrost kosztów nawozów. Poza tym myślę, że rolnikom zrekompensuje to wzrost cen ich produktów: zboża, mleka, żywca.
A jeśli chodzi o Ukrainę, liczymy na szybkie zakończenie działań wojennych i że sytuacja w końcu wróci do normy.
Jakiego rozwoju wypadków należy zatem spodziewać się w kolejnych miesiącach?
Myślę, że o wzrosty sprzedaży liczone w sztukach będzie ciężko, ale wartościowo powinno być lepiej. Zresztą zakładaliśmy w budżecie firmy wzrost sprzedaży i w chemii, i w maszynach - jak widać przez 3 miesiące ten wzrost realizujemy. I firma Rol-Mech będzie w dalszym ciągu się rozwijać na różnych polach. Patrząc na inne obszary naszej działalności, powiem tylko, że w 2021 r. oddaliśmy do użytku pierwszą w Polsce mieszalnię nawozów RSM z mikroelementami sterowaną komputerowo - zlokalizowana została w Radymnie. Ze względu na trend większego zastosowania w rolnictwie nawozów płynnych pomaga nam to lepiej obsłużyć rolników.
Generalnie działalność w naszej branży to na pewno nadal dobry biznes, z dobrą rentownością. Zresztą, jak się ma dwie nogi, na których opiera się biznes - maszyny i nawozy, można się skutecznie uzupełniać.
Dziękujemy za rozmowę.