Do 2023 roku wszystkie firmy w sektorze rolniczym odnotowywały wzrost, jednak rok 2024 przyniósł spadki. Jak wygląda sytuacja firmy Horsch w 2025 roku? Jak prezentuje się rynek w pierwszych miesiącach tego roku?
Miniony rok był wyjątkowo trudny dla globalnej branży rolniczej. W zależności od sektora spadki sięgały od 20 do 30% u większości producentów. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, która powtarza się co około 10 lat — częściowo były to problemy wywołane przez samych producentów i dystrybutorów, z uwagi na bardzo wysoką sprzedaż w ostatnich latach. Rynek się nasycił — to typowy element cykliczności koniunktury. Na szczęście poradziliśmy sobie z tą sytuacją, utrzymując sprzedaż na poziomie roku poprzedniego, który był bardzo dobry. W Polsce również mieliśmy względnie udany okres. Obecnie obserwujemy unormowanie sytuacji, a tam, gdzie dobrze zarządzano zapasami u dilerów i w fabrykach, pojawiły się nawet wzrosty. Ogólnie jesteśmy dość optymistyczni, chociaż są rynki, które jeszcze się nie odbudowały, jak np. Ameryka Północna.
W związku z negatywnymi wynikami w niektórych firmach, wiele z nich ograniczyło inwestycje lub zwolniło pracowników. Czy Horsch miał podobne sytuacje?
Nie, nie zwolniliśmy nikogo. Nie korzystaliśmy z programów skróconego czasu pracy ani rządowych dopłat. Wręcz przeciwnie — ponownie zatrudniamy. Mieliśmy co prawda mniej pracowników tymczasowych, których liczba została dostosowana do sytuacji, ale etatowych pracowników nie dotknęły żadne redukcje.
Jakie są pańskie ogólne obserwacje dotyczące rynków rolniczych, zwłaszcza w Ameryce Południowej, Północnej i Azji?
W Azji, poza Chinami, gdzie prowadzimy ograniczoną działalność, nie jesteśmy bardzo aktywni, więc trudno ocenić sytuację. Zakładam jednak, że rynek rolniczy tam pozostaje stabilny. W Ameryce Południowej sytuacja rozwija się bardzo dobrze — po spadkach na przełomie 2023 i 2024 roku rynek odbił się i obecnie notujemy tam duży wzrost, szczególnie w Brazylii. Ameryka Północna, zwłaszcza USA, to rynek, na którym mamy trudności, ale Kanada rozwija się pozytywnie. Ogólnie rzecz biorąc, światowy sektor rolny — obejmujący zarówno uprawy, jak i hodowlę — radzi sobie dobrze, a w niektórych regionach nawet bardzo dobrze.
Według Farm Futures rynek maszyn rolniczych ma wzrosnąć z około 193 mld USD obecnie do 344 mld USD w 2032 roku. Czy zgadza się pan z takimi prognozami?
Trzeba ostrożnie podchodzić do tych liczb. Według moich danych całkowite przychody z maszyn rolniczych wyniosły około 165 mld USD w 2023 roku, co było szczytowym wynikiem. Osobiście nie spodziewam się, że rynek się podwoi do ponad 300 mld USD w ciągu najbliższych 7–10 lat. Myślę, że wzrost będzie stabilny i umiarkowany — do około 200 mld USD w ciągu dekady.
Automatyzacja i robotyzacja są wymieniane jako główne czynniki wzrostu. Jak wpływają one na działalność produkcyjną Horsch?
Mamy 7 fabryk na świecie, w tym 4 duże zakłady produkcyjne. Obecnie nie mamy problemów z niedoborem pracowników ani wykwalifikowanej kadry, choć w USA zdarzają się trudności ze znalezieniem specjalistów. W Niemczech, mimo kłopotów branży motoryzacyjnej, jesteśmy w dobrej sytuacji — możemy pozyskiwać fachowców zwalnianych z przemysłu samochodowego. Jesteśmy też aktywni w kształceniu nowych pracowników — ok. 10% naszej załogi stanowią praktykanci, co pozwala nam rozwijać się od wewnątrz.
W ostatnich latach ekstremalne zjawiska pogodowe stały się częstsze. Jak z perspektywy firmy Horsch ewoluuje sprzęt do uprawy gleby?
To jedno z największych wyzwań dla rolnictwa. Mamy cztery skrajne warunki: zbyt zimno, zbyt gorąco, zbyt mokro i zbyt sucho. Szczególnie istotne są upały i susze. Rolnicy muszą stosować różne strategie — poza klasyczną uprawą coraz popularniejsze stają się metody minimalnej uprawy i bezorkowe (no-till), które pomagają zachować wilgotność gleby i umożliwiają pracę nawet wtedy, gdy ziemia jest zbyt twarda do tradycyjnej orki. Obserwujemy rosnące zainteresowanie sprzętem do uprawy powierzchniowej, np. narzędziami minimum tillage.
Co by Pan powiedział typowemu polskiemu rolnikowi, który ma około 100 hektarów i obawia się niskich cen oraz ograniczeń wynikających z Zielonego Ładu?
Jestem raczej optymistyczny. W ciągu ostatniego półtora roku w Brukseli zaczęły się zmiany — wiele planowanych regulacji jest obecnie przemyślanych na nowo lub wycofywanych. Szczególnie część Zielonego Ładu dotycząca rolnictwa została zawieszona, a pojawiają się alternatywne propozycje, które nie wyglądają tak źle. Polscy przedstawiciele w Brukseli są pragmatyczni i nie dopuszczają do drastycznych zmian, takich jak całkowita rezygnacja ze środków ochrony roślin. Dlatego polski rolnik nie powinien patrzeć w przyszłość z pesymizmem.
Czego możemy spodziewać się po firmie Horsch w 2025 roku? Czy pojawią się nowe produkty lub istotne usprawnienia?
Zawsze wprowadzamy wiele mniejszych i większych nowości, zwłaszcza w obszarze płytkiej uprawy i technologii bezorkowej. Obszar siewu pozostaje dla nas kluczowy — stale go rozwijamy, udoskonalamy maszyny i poszerzamy ofertę. Nie mamy obecnie rewolucyjnych produktów, ale przygotowaliśmy szereg drobnych innowacji poprawiających funkcjonalność i odpowiadających na aktualne potrzeby, szczególnie te związane ze zmianami klimatu. Staramy się być na bieżąco i oferować rolnikom realne, praktyczne rozwiązania.
Dziękujemy za rozmowę.