Aktualności

Rynek maszyn rolniczych u progu sezonu

Data publikacji:

Topniejący śnieg, kilkunastostopniowe temperatury powietrza, budząca się do życia przyrody - znak to najlepszy, że już niebawem rozpocznie się kolejny sezon agrotechniczny. Jak do niego przygotowani są dystrybutorzy maszyn rolniczych - spytaliśmy kilku bardzo prężnie działających dilerów działających głównie w południowej części kraju.

Wysoką sprzedaż w roku ubiegłym potwierdza m.in. firma HBT Roltrac. – Zanotowaliśmy w 2020 r. nieco wyższe obroty. Sprzedaliśmy więcej ciągników, ale także przyczep rolniczych - głównie marki Wielton, no i maszyn towarzyszących. Przetrwaliśmy zatem wszystkie zawieruchy spowodowane przez Covid-19 – mówi Bartłomiej Nędza, współwłaściciel firmy. – Wiosną ubiegłego roku mieliśmy pewien zastój spowodowany pandemią, ale szybko wszystko wróciło do normy i rok 2020 był dla nas lepszy niż 2019 – podobnie ocenia Andrzej Chmielewski, właściciel firmy AR Chmielewski. Marian Pasoń, właściciel firmy Rolma, uważa z kolei: – W zeszłym roku były dobre miesiące, były gorsze. W efekcie sprzedaż trochę spadła, choć uplasowaliśmy się w czołówce sprzedaży naszych marek.

– Pomimo trudności jakie napotkały nas w związku z sytuacją pandemiczną, rok 2020 zamknęliśmy na poziomie roku 2019. Lepsza była sprzedaż ciągników, kombajnów, nieco niższa - maszyn towarzyszących

– zwraca uwagę Marcin Wroński, prezes zarządu Agros-Wrońscy. Tyle czas przeszły, a jak wygląda teraźniejszość?

– W pierwszych miesiącach 2021 r. nadal jest dobrze. Jeśli mówimy o producentach zbóż, to wszyscy chodzą uśmiechnięci - zboża są w granicach 1000 zł, rzepak - 1900 zł, a kukurydza - 700-800 zł za tonę. To są naprawdę dobre pieniądze. Poza tym odczuwamy, że zaczyna się budzić rynek warzywny. Co ciekawe widać też, że znacznie mocniej koncerny zaczęli „atakować” klienci z największych rynków rolniczych w Europie, czyli z Niemiec i Francji

– uważa Krzysztof Jurek, współwłaściciel firmy Agro-Jurek.

Ostrożnie z zamówieniami

Pomimo pozytywnych sygnałów z rynku firmy handlowe zachowują pewną wstrzemięźliwość jeśli chodzi np. o poziom zamówień składanych u producentów maszyn. – Nasza firma ma 30-letnie doświadczenie w sprzedaży maszyn rolniczych. Nigdy nie ma recepty na to, jak zaplanować zamówienia na nadchodzący rok. To jest zawsze ryzykowne, ale zdajemy się na wieloletnie doświadczenie oraz intuicję. Rok 2021 zapowiada się bardzo dobrze. Wszystkie wskaźniki pokazują, że pieniądze są na rynku i jeśli nie będzie nieprzewidywalnych turbulencji spowodowanych koronawirusem, bądź innymi czynnikami, rok powinien być na plusie – uważa Jan Wroński, współwłaściciel firmy Agros-Wrońscy.

– Trzeba być jednak ostrożnym, bo choć jest dobra sytuacja na rynku zbóż, przyzwoicie jest z mlekiem, tak nadal na sinusoidzie znajdują się ceny trzody chlewnej,  bardzo niska jest cena warzyw i ziemniaków, co w naszym przypadku ma istotne znaczenie w prowadzeniu działalności – dodaje Marcin Wroński. Czy taką samą opinię mają przedstawiciele innych firm? – Nie chcemy zbyt mocno szarżować i przedsezonowe zamówienia utrzymaliśmy na poziomie podobnym do lat poprzednich – mówi Krzysztof Jurek.

– Zamówienia przedsezonowe zrobiliśmy już w październiku zeszłego roku, wiedząc dobrze, jak duże były problemy z dostępnością maszyn. Wiele wskazuje na to, że w tym roku podaż maszyn też będzie ograniczona - zamówienia składane dziś oznaczają terminy realizacji już po sezonie, w sierpniu czy nawet wrześniu. Oznacza to tyle, że wygrają Ci, którzy będą mieli towar na placu – wyjaśnia z kolei współwłaściciel firmy HBT Roltrac.

– Pogoda nie poczeka, wzrost roślin również, a rolnicy muszą iść w pole i pracować. Jednak troszkę zwiększyliśmy zamówienia w porównaniu do roku ubiegłego, bo spodziewamy się zwyżki sprzedaży rzędu 10-15%, a poza tym mieliśmy już problemy z terminowymi dostawami maszyn. Myślę tutaj o producentach krajowych korzystających z kooperantów z Włoch – mówi Andrzej Chmielewski.

Podwyżki, podwyżki

Firmy z różnych sektorów gospodarki z niepokojem spoglądają na rosnącą inflację, która nie omija także branży maszyn rolniczych. – W pierwszej kolejności odczuliśmy skokowy wzrost ceny folii do owijania sianokiszonki, nawet o 30-40%, po czym ruszyły podwyżki cen siatki. Wiele wskazuje na to, że już w marcu dostaniemy także wyższe cenniki na maszyny, głównie ze względu na szalejące ceny stali – podkreśla współwłaściciel firmy Agro-Jurek.

– Różnice w stosunku do zeszłego roku już są duże. Średnie podwyżki cen maszyn to 8-10%. Ale przecież ceny stali jakościowej na przełomie roku wręcz wystrzeliła w kosmos - nawet o 38-45%. Szczególnie wzrost cen odczuwamy na przyczepach rolniczych, a i tak producenci dali nam cenniki na raptem dwa miesiące, przez co należy spodziewać się kolejnych podwyżek – zwraca uwagę z kolei Bartłomiej Nędza.

– Sytuacja na rynku stali jest dla nas niekorzystna. Cena stali wzrosła o 40% co w efekcie wpływa na ceny maszyn. Nasi Partnerzy podnoszą ceny a, o 5-10, a nawet 20%. Niektórzy z producentów krajowych nie respektują wcześniej złożonych zamówień i podnoszą ceny wstecz. Jest to trudna sytuacja przy kliencie ponieważ, musimy sprzedawać poniżej kosztów zakupu albo wycofać się z transakcji. To oczywiście źle wpływa na nasz wizerunek – podkreśla Jan Wroński.

– Mamy taki problem, że sporo producentów nie chce nam gwarantować cen maszyn, które idą dosyć mocno w górę. To nie jedyny problem, bo już niedługo zmierzymy się z tym problemem w ciągnikach. W tym roku kończy się obowiązywanie normy Stage IIIB, więc wiadomo, że i w tym przypadku skończy się na podwyżkach – zauważa też właściciel firmy AR Chmielewski.

Bez PROW-u nie ma sprzedaży?

Warto dodać, że koniunktura w tej części kraju jest nadal w znacznej mierze regulowana przez strumień środków dystrybuowanych przez ARiMR. – Środki unijne są w naszym regionie jednym z ważniejszych czynników wpływających na decyzje zakupowe. Istotną rolę odgrywają też finansowania fabryczne oferowane przez producentów - dziś różnego rodzaju dotacje i dofinansowania odpowiadają za jakieś 70% sprzedaży

– zauważa prezes Agros-Wrońscy.

– Kiedy otwiera się kranik z dopłatami unijnymi, ludzie biegają za maszynami. Ale czy może być inaczej, gdy mamy klientów, którzy na pierwszy przegląd ciągnika po 50 mth zapraszają naszych serwisantów po roku eksploatacji? – zwraca uwagę Krzysztof Jurek.

– Nadal co najmniej 50% sprzedaży sprzedajemy za pośrednictwem środków unijnych. Niestety czkawką odbijają się nam duże opóźnienia w ich rozpatrywaniu – dodaje Bartłomiej Nędza.

Opinię tę potwierdza Andrzej Chmielewski. – Jeszcze rok, dwa lata temu rolnicy w dużej mierze kupowali z własnych środków. Ale wracamy do rzeczywistości w której większa sprzedaż idzie przez PROW. A skoro tak, to mamy w głowie nieszczęsny rok 2016, który mocno naruszył kondycję firm z branży rolniczej w Polsce, co było spowodowane wielomiesięcznym rozpatrywaniem wniosków – mówi właściciel firmy AR Chmielewski.

Rok bez wystaw

A jak firmy z tego terenu radzą sobie bez wystaw rolniczych? Mija bowiem właśnie równy rok bez imprez targowych większego kalibru. – Przez ostatnie lata wystawy i targi  ograniczyliśmy do kilku w roku. Wiemy jednak, że kontakt bezpośredni z klientem jest bardzo potrzebny. Dlatego też nie rezygnujmy ze spotkań z rolnikami organizując pokazy polowe oraz indywidualne maszyn. Podobnie jak i koledzy z innych firm uważam, że ta forma kontaktu jest bardziej wartościowa dla nas oraz klienta.

W zeszłym roku sytuacja pandemiczna ograniczyła nas do udziału w targach i wystawach, a wymogła organizację małych pokazów, które okazały się strzałem w 10-tkę. Podchodzimy do nich bardzo poważnie, podobnie jak i producenci maszyn, chętnie wysyłając fachowców, z którymi rolnicy mają okazję porozmawiać, omówić oraz przetestować maszynę – mówi Marcin Wroński.

– W ostatnim roku wyszło, że targi są chyba nam nie do końca potrzebne. Faktycznie nie odczuliśmy żadnych skutków związanych z ich brakiem. Postawiliśmy na kameralne spotkania z klientami, w małych grupach. Poza tym przeszliśmy trochę na drogę online. Ja akurat byłem bardzo zadowolony z małej imprezy jaką były targi Horti w Kielcach. Nieporównywalne z Agrotechem, a zdecydowanie bardziej efektywne – przekonuje Andrzej Chmielewski.

Nowy prezes, nowy oddział

Firma Agros-Wrońscy przechodzi zmianę pokoleniową. Dotychczas zarządzający spółką Jan i Maria Wrońscy, objęli funkcję prokurentów - w skład nowego zarządu firmy weszły zaś ich dzieci. Marcin Wroński został prezesem, a Tomasz Wroński i Justyna Hołyś - wiceprezesami spółki.

W ub. roku firma z siedzibą w Strzelcach Wielkich w Łódzkiem zwiększyła obszar działania na część woj. świętokrzyskiego. W związku z tym na ukończeniu znajduje się budowa kolejnej filii - w Zdanowicach k. Jędrzejowa, której otwarcie jest planowane w kwietniu/maju br.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj atr express - zamów:

Bezpłatny egzemplarz Prenumeratę

YouTube atrexpress

zobacz więcej

Pokaz opryskiwacza HARDI AEON CENTURAline


W chwili otwarcia wideo, YouTube wyśle pliki cookie. Polityka prywatności YouTube

Pokaz robota autonomicznego - NAIO ORIO


W chwili otwarcia wideo, YouTube wyśle pliki cookie. Polityka prywatności YouTube

Bądź na bieżąco! Zapisz się do newslettera

Wyrażam zgodę na otrzymywanie od Boomgaarden Medien Sp. z o.o. treści marketingowych (newsletter) za pośrednictwem poczty elektronicznej w tym informacji o ofertach specjalnych dotyczących firmy Boomgaarden Medien Sp. z o.o. oraz jej kontrahentów.