Zobacz także: Wspólne żniwa
Ostatnie lata nie sprzyjały sprzedawcom podczas aukcji Pride of Poland. Odkąd w 2016 r. dokonano spektakularnych zmian w zarządzaniu stadninami, zaczęły przynosić one straty, a problemy finansowe miały sprawić, że konie były zaniedbywane. Sama impreza przestała być wydarzeniem, na które czekali nie tylko dyrektorzy i pracownicy stadnin, ale głównie miłośnicy koni i kupcy ,którzy przyjeżdżali do Polski niemal z całego świata.
W tym roku na licytację wystawiono 22 konie arabskie, w większości klacze z państwowych stadnin w Janowie Podlaskim, Michałowie i Białce. 10 koni zostało sprzedanych, jeden został wycofany, a pozostałych 11 nie osiągnęło minimalnej ceny zakładanej przez właścicieli. Konie licytowali kupcy m.in. z Belgii, Szwajcarii, Bahrajnu. Prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych - głównego organizatora imprezy - Tomasz Chalimoniuk powiedział, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią, m.in. w podróżowaniu, kupców na aukcji było mniej. Jego zdaniem przyjechali tylko ci kupcy, którzy mieli już wybrane konie do kupienia. Co istotne, udział w licytacji można było wziąć też zdalnie.
Zdaniem ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego: - Aukcja zakończyła się sukcesem, przede wszystkim organizacyjnym, że to wszystko udało się przeprowadzić, co w czasach pandemii nie jest takie oczywiste. Uzyskaliśmy wynik bardzo satysfakcjonujący, lepszy niż w zeszłym roku. Minister stwierdził też, że: - Aukcja potwierdziła, że ten czas takiej smuty, czas przekonania niektórych hodowców kupców na świecie, że hodowla koni w Polsce jest w złej sytuacji, w złym położeniu, w jakimś stanie upadłości, to już chyba wszystko minęło. Czy tak jest rzeczywiście? Utracony prestiż i naprawianie szkód to bardzo długi i trudny proces