Proszę przybliżyć początki firmy. Skąd pomysł na sprzedaż przystawek do kukurydzy?
Wspominając genezę firmy, trzeba cofnąć się do przeszłości, gdy na Dolnym Śląsku uprawa kukurydzy zaczęła się dopiero rozprzestrzeniać. W tamtym czasie kukurydzę na ziarno zbierało się w Polsce powszechnie solidnymi, ale dość topornymi francuskimi 4-rzędowymi kombajnami Casalis, dlatego postanowiłem zaproponować inne opcje. Zacząłem od przystawek Geringhoff, ale nie tylko, bo trzeba pamiętać, że w latach 1985-1990 polski rynek był rynkiem producenta i sprzedawało się praktycznie wszystko. Z przystawkami Olimac zetknąłem się dokładnie 19 lat temu na jednym ze spotkań w Niemczech, a pierwsze 10 przystawek kupiliśmy za tzw. chwilówkę, którą dostaliśmy w zaprzyjaźnionym banku na dobrych warunkach. Aby jednak nie stracić sprzętu, musieliśmy znaleźć nabywców w ciągu 20 dni. Szczęśliwie udało się to zrealizować, bo pojechaliśmy na pokaz, gdzie było wielu potencjalnych klientów i w ciągu 10 dni sprzedaliśmy wszystkie przystawki. Z tamtego okresu dobrze wspominam naszą drugą, wieloletnią siedzibę w Legnicy przy ul. Bielańskiej, gdzie mieliśmy duże zaplecze warsztatowe. W tym biznesie bardzo ważne są bowiem remonty i możliwość regeneracji części. Przy remontach przystawek stosujemy części nowe, ale też i regenerowane, co ze względów ekonomicznych jest po prostu konieczne, jednak nie wpływa absolutnie na jakość remontu.
Na ile zatem można określić żywotność przystawki, zanim będzie wymagała remontu, i ile taki remont kosztuje?
Remont wykonuje się zwykle po 3-4 tys. ha i jest to remont kapitalny, na który w wypadku przystawki 6-rzędowej trzeba wyłożyć około 30 tys. zł, co przy cenie nowej nie jest zbyt wygórowanym kosztem, zwłaszcza że taka wyremontowana przystawka w niczym jej nie ustępuje. Warto przy tym podkreślić, że. . .
Chcesz dowiedzieć się więcej? Czytaj atr express 09/2019
Zamów bezpłatny egzemplarz / prenumeratę