Trzoda chlewna i zboża
Zmiany strukturalne w polskim rolnictwie na początku lat 90. otworzyły jednak nowe możliwości działania, a już w nowym wieku, od ok. 2010 r. w działalność rolniczą zaangażowali się dwaj synowie pana Waldemara - Jeremiasz i Tobiasz.
– Pracujemy razem, uzupełniamy się i to jest właśnie klucz do sukcesu. Gdyby synowie nie stali za mną, nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Dziś mogę powiedzieć, że praca w ogóle mnie nie męczy. Obecnie mamy utworzone dwie grupy producenckie: związane z trzodą chlewną oraz ze zbożami. W kwietniu rozszerzyliśmy działalność o biogazownię o mocy 1 MW. Dzięki temu nasza działalność jest kompletna, możemy przetwarzać gnojowicę i być neutralnym dla lokalnej społeczności. Jest to również jedna z moich zasad, bo zawsze współpracowałem z lokalnym samorządem, dziś wspieramy go czy finansowo, czy rzeczowo - staramy się pomagać, rozwiązywać problemy, a nie je tworzyć
– przekonuje Waldemar Przechadzki.
– Naszą siłą jest też doświadczona i zaufana kadra. Jest to o tyle istotne, że przy naszym areale - pola są rozrzucone w odległości 20 km, jedne z nich mają powierzchnię 10-20 ha, ale mamy też takie o powierzchni 100 ha - zdecydowanie łatwiej delegować pracę osobom, które już je znają – uzupełnia Tobiasz Przechadzki.
Zrzeszone w ramach grup producentów rolnych gospodarstwa charakteryzują się zróżnicowanym środowiskiem roboczym - z jednej strony na polach nie brakuje niewielkich wzniesień i dolin, z drugiej zaś - gleb piaszczystych sąsiadujących z glinami czy torfami. Tym bardziej konieczna jest ścisła kontrola nad pracą, szczególnie że podczas krótkich okien pogodowych jest potrzeba wykonania zabiegów w możliwie krótkim czasie i zmieszczenia się w oknie pogodowym, np. w przypadku siewu to nawet 60-70 ha dziennie.
A stąd już tylko krok do uchylenia drzwi gospodarstwa przed najnowszymi technologiami ułatwiającymi pracę na roli, tym bardziej że synowie Waldemara Przechadzkiego otwarci są na nowinki.
– Pierwszy GPS pojawił się u nas około 2010 roku. Dla nas wszystkich była to nowość, bo owszem znaliśmy dane wynikające z badań, czytaliśmy o zaletach w publikacjach, natomiast zastanawialiśmy się, jak to wyjdzie w praktyce. Okazało się, że są same zalety: minimalizacja zmęczenia, brak nakładek, a przecież na kawałku o długości 1,5 km przy nakładce na poziomie 20-30 cm koszty i strata czasu są olbrzymie
– mówi Jeremiasz Przechadzki.
Dwa lata temu rolnicy podjęli decyzję o wymianie siewnika na maszynę o szerokości roboczej 9 m, a przy tym doposażenie go w drugi nadajnik GPS i zsynchronizowanie ze stacją RTK. Według użytkownika poprzednia maszyna uciekała w bok o 70-80 cm, czego operator nie był w stanie wychwycić w lusterku. Dzięki przeprowadzonej zmianie obecnie można pracować z prędkością roboczą 15-18 km/h, bez ryzyka nakładek.
Centrum Operacyjne daje oszczędności
Jeśli jednak chodzi o nowinki technologiczne, to w gospodarstwach należących do rodziny Przechadzkich postawiono przede wszystkim na zsynchronizowanie maszyn w John Deere Operations Center. Obecnie w parku maszynowym znajduje się 5 ciągników John Deere z serii 8, 3 maszyny z serii 7 oraz jeden przedstawiciel serii 6. Zanim wdrożono system, zdania wśród pracowników co do zasadności jego użycia były podzielone.
– To jest trochę jak z klimatyzacją, co do której kiedyś nie wszyscy byli przekonani, a dziś wielu operatorów nie wyobraża sobie bez niej pracy. Prowadzenie automatyczne, kontrola sekcji, zmienne dawki wysiewu, generowanie granic, ścieżek - to opcje, z których na co dzień korzystamy i to się sprawdza
– twierdzi jednak Waldemar Przechadzki.
Wykorzystanie w codziennej pracy Operations Center pozwala zarządcom gospodarstw nie tyko mieć pełną wiedzę co do pracującej maszyny i jej parametrów, wyników pracy zestawionych w nawet bardzo drobiazgowych raportach. Poza tym to dobry sposób, aby sprawnie delegować pracę, wybierając maszynę, środki ochrony roślin (można dopisać ręcznie mieszaniny), ich dawkę, operatora, zalecenia robocze czy komentarz.
Centrum Operacyjne dostarcza informacji kluczowych z punktu widzenia codziennej pracy: gdzie jest ciągnik, z jaką jedzie prędkością, czy praca przebiega według planu, czy też jakie jest zużycie paliwa. Wszystkie dane są gromadzone w chmurze i następnie analizowane.
– Są to dla nas bardzo ważne parametry. Operatorzy mówią wprost, że obecnie praca jest dla nich przyjemnością: wjeżdżasz na pole, a maszyna sama pracuje: jeździ, sieje, zawraca, a rolą operatora jest kontrolowanie i poszukiwanie kolejnych udogodnień. Ważniejsze jest jednak przełożenie tych danych na oszczędności - widzimy to na podstawie danych dotyczących zużycia paliwa na hektar (brak nakładek), środków ochrony roślin, gdzie przy areale 500 ha rzepaku „uciekało” nam 10-15 ha
– zauważa Jeremiasz Przechadzki.
Matematyka królową nauk
Aby nie być gołosłownym, wystarczy szczegółowo policzyć skalę uzyskiwanych oszczędności. Przy opryskiwaczu zużycie paliwa jest niższe o 0,7 l/ha, przy rozsiewie nawozu - o 0,6 l/ha, zaś przy siewie zboża - o 5 l/ha, i to wliczając dojazdy czy serwisowanie. Rachunek ekonomiczny jest bowiem nieubłagany, o czym świadczy chociażby ostatnia decyzja o zakupie ciągnika John Deere z serii 7R, mimo że paradoksalnie tańsza była maszyna serii 8R.
– Wspólnie przeanalizowaliśmy dane JDLink z populacji 60 ciągników i okazało się, że średnie spalanie, koszty eksploatacji maszyny serii 7R były jednak niższe. Przy założeniu pracy 300 godzin rocznie w transporcie, różnica w cenie zwróciłaby się po 7 latach, przy 600 godzinach już po 3-4 latach, a finalnie maszyna pracuje około 1000 godzin rocznie, więc ten zwrot nastąpi jeszcze szybciej
– zaznacza Sławomir Krupa, koordynator oddziału firmy Fricke Maszyny Rolnicze w Pasłęku, dilera marki John Deere.
Innym przykładem tego, jakie, poparte liczbami, decyzje mogą przynieść wymierne korzyści, jest zakup opryskiwacza samojezdnego John Deere R4150i, który przy belce o szerokości 36 m oraz średniej prędkości około 18 km/h wykonał tę samą pracę, co 3 opryskiwacze o belce 24-metrowej i prędkości maksymalnej roboczej na poziomie 10-11 km/h. Dodatkowo, co ważne, opryskiwacz wykorzystuje dokładnie te same ścieżki, co ciągnik 8400R poruszający się po tym polu podczas siewu, co również optymalizuje jego poruszanie się po polu.
– Dla nas wykorzystanie nowoczesnego opryskiwacza to także element dbania o środowisko. Opryskiwanie terenów poza polem, np. lasu, drogi, ale też wykonywanie nakładek, a co za tym idzie wyższe zużycie paliwa, to elementy, które powinniśmy wyeliminować dla dobra środowiska
– podkreśla Waldemar Przechadzki.
Sprzęt marki John Deere u Państwa Przechadzkich uzupełniają dwa kombajny - po jednym przedstawicielu serii S i T.
– Gdy otworzyliśmy kombajn serii S, by zobaczyć go od środka, byliśmy zaskoczeni prostotą konstrukcji. Kombajn jest tak zbudowany, żeby ewentualne usuwanie usterek było szybkie, a nie oszukujmy się, że takie zdarzają się w każdej marce. Z każdą najmniejszą rzeczą nie możemy jeździć do serwisu, bo zwyczajnie nie ma na to czasu
– zwraca uwagę Jeremiasz Przechadzki.
Oba kombajny działają w oparciu o nawigację, wykorzystując mapowanie plonu, co pozwala analizować szczegółowo wszelkie dane i podejmować świadome decyzje np. co do odmian.
Wsparcie dilera
Wyposażenie gospodarstwa w maszyny naszpikowane nowoczesnymi rozwiązaniami to jedno, drugie zaś - odpowiednie wsparcie ze strony dilera, z czym w przypadku firmy Fricke Maszyny Rolnicze nie ma problemu.
– Często wystarczający jest sygnał telefoniczny ze strony klienta i dzięki połączeniu maszyny z nami nasz pracownik może kilkoma kliknięciami rozwiązać problem, bez straty czasu związanej z dojazdem. Ponadto możemy w sposób zdalny na wyświetlaczu lub panelu przypominać o przeglądach, planować serwis lub sprawdzać, czy praca maszyn odbywa się zgodnie z planem. Wszystkie maszyny pracujące w gospodarstwach państwa Przechadzkich wyposażone są w wyświetlacze nowej generacji 4600 i 4240, dzięki czemu obsługa jest intuicyjna i nie sprawia problemów. Tak było choćby w przypadku opryskiwacza - po kilkugodzinnym szkoleniu z udziałem Jeremiasza, Tobiasza oraz operatorów byli oni już gotowi do rozpoczęcia pracy
– podsumowuje Sławomir Krupa.