Na rynku maszyn rolniczych w Polsce mocno „rozpychają się” producenci ze znacznie krótszym stażem niż Unia. W jaki sposób wpływa to choćby na stabilność Państwa sieci dilerskiej?
Obecnie jest to już ponad 50 punktów sprawdzonych i zaufanych dilerów, którzy od lat zajmują się sprzedażą naszych produktów. Punkty te raczej są stałe, czasem dochodzą do tego placówki subdilerów. Konkurencja się oczywiście pojawia, ale nie ma jak dotąd sztywnych reguł dotyczących np. zakazów sprzedażowych.
Czynniki zewnętrzne nie sprzyjają dobrej koniunkturze na rynku…
Ceny maszyny poszły trochę w górę, koszty produkcji się zwiększyły, a sprzedaż musi być oczywiście opłacalna. Ale i tak wypadamy korzystnie na tle maszyn zachodnich producentów, choć przyznać trzeba, że w przypadku produktów krajowych Unia plasuje się w górnej półce cenowej.
W tej chwili sprzedaż nie jest tak dynamiczna jak jeszcze w 2021 r., ten czas jest trudny - wojna na Ukrainie, duża inflacja oraz coraz gorsze warunki finansowania. Rolnicy czekają również na to, na jakim poziomie ustabilizują się ceny płodów rolnych i wstrzymują inwestycje w sprzęt. Sytuacja jest jeszcze bardziej złożona, bo przed żniwami na rynek trafiło dużo tańszego zboża z Ukrainy. Podrożało z kolei mleko i mięso, więc dla producentów maszyn przeznaczonych do hodowli zwierząt sytuacja jest lepsza.
Które z maszyn mogą zatem w tej sytuacji rynkowej aspirować do miana bestsellerów?
Mimo wszystko sprzedaż ogólnie jest na dobrym poziomie - siewniki, agregaty talerzowe, maszyny uprawowe, rozrzutniki itd. Nie ma wskazania na jeden asortyment, który się bardzo wyróżnia. Inwestujemy oczywiście w rozwój naszych fabryk, kupujemy nowoczesne centra obróbcze, urządzenia w technice laserowej itd. Stały rozwój technologiczny, podnoszenie wydajności i usprawnienie zarządzania produkcji są konieczne, aby zachować wysoką pozycję na tle konkurencji. Wojna na Ukrainie miała swój negatywny wpływ na zamówienia z kierunku wschodniego. Część zamówionych maszyn nie została niestety odebrana. Ogólnie są duże problemy z eksportem na Białoruś, do Rosji i Ukrainy. Na szczęście wiele wyprodukowanych z myślą o tamtych klientach maszyn rozprowadziliśmy już na pozostałą część Europy i na nasz rynek krajowy.
Mówiąc o sprzedaży poszczególnych grup maszyn, trzeba też wspomnieć, iż ubiegły rok również był trudny, głównie ze względu na brak części i podzespołów. Nadal trzeba czekać na półosie czy siłowniki hydrauliczne, a braki w zaopatrzeniu są ciągle widoczne. Nieraz trzeba było czekać na maszynę nawet 6-7 miesięcy. Okres oczekiwania na nasze maszyny wynosi obecnie standardowo około 3-4 miesiące, oczywiście jeżeli będzie dostęp do wymaganych elementów produkcyjnych.
A jaka jest Pana prognoza na rok 2023?
Pierwsze półrocze 2023 r. będzie raczej dobre, ale pewności nie ma nikt. Wiadomo, że rolnicy muszą modernizować park maszynowy, lecz sytuacja rynkowa może na nich wymusić, że wstrzymają decyzje zakupowe na rok czy dwa lata. Dla firm produkcyjnych i dilerów to duże utrudnienie. Na rynkach eksportowych też jest wyhamowanie. Widzimy to w Niemczech, Szwajcarii czy Francji, gdzie mamy sprawdzonych partnerów, którzy stale odbierają od nas duże partie maszyn i już powoli składają zamówienia na przyszły rok. Zmieniająca się sytuacja rynkowa wyznaczy trendy sprzedażowe.
Dziękujemy za rozmowę.