– Wszystko, co można poddać cyfryzacji, jest cyfryzowane – to jedna z dewiz Silicon Valley w Kalifornii, doliny, w której swoje siedziby mają wielkie firmy komputerowe i zajmujące się oprogramowaniem, gdzie w ciągu zaledwie kilku lat z małych start-upów powstały warte miliardy światowe koncerny. I których modele biznesowe mają niewiele wspólnego z projektowaniem czy produkcją dóbr. Jednak dokładnie tak jak cyfryzacja i sztuczna inteligencja są już stosowane przy produkcji w fabrykach producentów techniki rolniczej - roboty składają przekładnie i karoserie, komputery sterują logistyką części lub instalacjami lakierniczymi - tak szybko wdzierają się do ciągników, kombajnów czy maszyn do uprawy gleby.
Z uwagi na to, że wymagania stawiane wobec rolnictwa w zależności od regionu, rodzaju gospodarstwa rolnego i profilu produkcji są tak różne jak ludzie, którzy tam pracują, ta nowa technologia może przebijać się w różnym stopniu. Ponieważ rolnik będzie robił przede wszystkim jedno: liczył. I sam decydował.
Czy wszystkie nowe technologie są opłacalne? Czy z całym tym oprogramowaniem i narzędziami do sterowania jestem jeszcze swoim własnym panem? Czy potrafię w ogóle sam obsługiwać te maszyny? A jeśli moje urządzenie hightech nagle zastrajkuje w czasie żniw, czy w celu naprawy przybędzie tak samo solidny technik komputerowy jak mój zaufany serwisant?
Dlatego cyfryzacja zgodnie z modelem Silicon Valley z pewnością będzie zyskiwać coraz więcej miejsca w rolnictwie, jednak przede wszystkim w obszarach, którymi rolnicy dotychczas tak czy owak się nie zajmowali. Dobrym przykładem mogą być drony, które zapisują właściwości gleby, takie jak zawartość składników odżywczych. Oznacza to także wykorzystanie danych satelitarnych, dzięki którym nawożenie czy stosowanie pestycydów może stać się bardziej efektywne. To jednak nie koniec, bo zbieranie za pomocą sensoryki biodanych np. krów pozwala zoptymalizować dostarczaną im paszę czy też w odpowiedniej chwili wezwać weterynarza. Generalnie oznacza to Big Data, które są przetwarzane w programach poza gospodarstwem przez start-upy lub duże koncerny, po czym gotowe rozwiązanie jest proponowane rolnikowi (właściwie: jego maszynom).
Nieprzewidywalna natura
Jednak większa część pracy w gospodarstwie i na polu to praca z naturą, która z kolei jest tak nieprzewidywalna, że nawet najnowsze komputery kwantowe nie mogą jej w pełni objąć. Tak jak pogody. Albo wciąż zmieniający się klimat, który wraz z topnieniem lodowców na biegunach jeszcze trudniej pojąć.
Zatem nowa technologia w maszynach rolniczych stanie się z jednej strony poniekąd formą interfejsu do wymiany wszystkich możliwych danych. Te wędrują następnie najczęściej do zewnętrznego usługodawcy. Z drugiej zaś strony technologia ta musi przede wszystkim pozwalać zaoszczędzić siłę roboczą i czas. I także krótkoterminowo obniżać koszty, np. w zakresie nakładów na paliwo czy interwałów serwisowych. Inteligentna technika rolnicza zgłasza wcześniej, kiedy trzeba wymienić filtr albo kiedy spada ciśnienie w układzie hydraulicznym.