Na początek proszę przedstawić prowadzone przez Pana gospodarstwo.
To rodzinne gospodarstwo rolne, w prowadzenie którego nadal zaangażowany jest mój ojciec. On swego czasu rozpoczynał od 15 ha, a teraz łączna powierzchnia to ok. 300 ha. Skoncentrowani jesteśmy na produkcji roślinnej - ziemniaków (100 ha, w tym 80 ha ziemniaków jadalnych), cebuli (50 ha), buraków, zbóż i kukurydzy oraz hodowli bydła opasowego - stado liczy do 500 sztuk.
Wśród tych upraw warto powiedzieć, że przed czterema laty postawiłem na żyto hybrydowe. Ekonomicznie był to strzał w dziesiątkę, bo mogę liczyć na plony rzędu 10 t/ha i duże ilości słomy. W przypadku ziemniaków plony to przeciętnie 50-60 t/ha, choć w zeszłym roku sięgnęły nawet 70 t/ha, jednak w tym roku było to aż o 30-50% mniej. Nasz rejon - nie po raz pierwszy zresztą - bardzo dotknęła susza. Niestety w tym wszystkim praktycznie niemożliwe jest skorzystanie z pomocy suszowej.
Wniosek, owszem - można złożyć, ale praktycznie nie ma szans na jego pozytywne zaakceptowanie. Ilość opadów jest coraz mniejsza, a klienci na nasze produkty są bardzo wymagający. To oznacza potrzebę podlewania - szczególnie odwdzięczają się ziemniaki, plonami wyższymi nawet o 10-15 t/ha. Poza tym można myśleć o wcześniejszym zbiorze ziemniaków wczesnych.
Państwa gospodarstwo rośnie nie tylko pod względem areału, co doskonale widać chociażby po nowoczesnym parku maszynowym. Na ile w tym korzyści przynosi współpraca z Santander Leasing?
Nasze gospodarstwo od zawsze korzystało z kredytów. Oczywiście podjęcie takiej decyzji należy zawsze przemyśleć i ekonomicznie przeliczyć, ale kredyt jest instrumentem stworzonym również dla rolnictwa. Zawsze zbieram 2-3 oferty różnych banków ale od kilku lat wybieram Santander Leasing.
Pierwszą transakcję przy udziale tej firmy przeprowadziłem w 2014 r., kiedy kupiłem na kredyt ciągnik New Holland T6.160 i 24-metrowy paszowóz Alima Evolution. Później był cały szereg innych maszyn: agregat pompowy, deszczownia, przyczepa, prasa zwijająca, kosiarka. Poza tym przy udziale kredytu z Santander Leasing kupowałem też ziemię.
Całkiem sporo transakcji, co wskazuje, iż jest Pan zadowolony z dotychczasowej współpracy. Co w tym przypadku ceni Pan sobie najbardziej?
Na początek muszę podkreślić, że Santander Leasing to pierwsza firma finansowa, która tak naprawdę zaczęła wyjeżdżać bezpośrednio do klienta. Po prostu przedstawiciel leasingu przyjeżdżał o uzgodnionej porze do rolnika, takiego jak ja, rozmawiał o potrzebach finansowych, proponował rozwiązania.
I już nie trzeba było fatygować się do banku, co jest na pewno dużym plusem i pokazuje elastyczność działania. Godny uwagi jest bardzo szybki czas reakcji - często do podpisania umowy dochodziło już podczas drugiej wizyty przedstawiciela.
Wizyty, podczas której może się on z łatwością przekonać, z kim ma do czynienia, czy jest hodowla, sprzęt, po prostu czy są pieniądze w gospodarstwie. Jest to wstępna weryfikacja wzrokowa, której nie sposób przeprowadzić zza biurka w oddziale banku. Jeśli jeszcze chodzi o przedstawicieli Santander Leasing - pozwalają mi uniknąć zbędnej papierologii, co oznacza mało dokumentów, poza tym pomagają w ich wypełnieniu.
Mówi Pan o elastyczności działania. A w jakim zakresie również innowacyjności?
Od trzech lat dla każdego klienta dostępny jest zaawansowany eBOK. Dzięki temu, bez szukania w dokumentach, wiem, jaki kredyt mam, ile już zostało spłacone, kiedy jest termin następnej raty, jaka jest wysokość rat - w przypadku oprocentowania zmiennego, numer i status pożyczki, numer polisy itp.
Mogę pobrać np. e-polisę, umowę w wersji elektronicznej. W żadnej innej firmie leasingowej nie spotkałem się jeszcze z tak zaawansowanym rozwiązaniem - co prawda są e-BOK-i, ale wyłącznie do faktur. I sama obsługa nie nastręcza żadnych problemów - zwykle wchodzę na swoje konto na początku miesiąca i mam wszystko pod kontrolą, choć nie stosuję zlecenia stałego. eBOK Santander Leasing oznacza też dbałość o ekologię - nie dostaję już stosu papierów, a w razie potrzeby mogę sobie wszystko wydrukować.
Skoro tak, to czy jest Pan zadowolony z oferowanych warunków finansowych?
Santander Leasing jest też elastyczny jeśli chodzi o warunki spłat - wysokość udziału własnego, harmonogram rat. Sam mam, w zależności od kredytu - raty miesięczne, kwartalne, półroczne i roczne. Wszystko to są pożyczki, gdyż jestem przez cały czas właścicielem tego sprzętu. Zresztą pierwsze maszyny kupowane w ten sposób były przy udziale środków z ARiMR, co determinowało taką formę.
Tzw. koszty ukryte są minimalne, a są to np. prowizja przygotowawcza czy zastaw sądowy, konieczny ze względu na zabezpieczenie kredytu na zakupionej maszynie. Jest to kolejny plus, bo nie jestem przez to np. obciążony na hipotece - każda maszyna zabezpiecza sama siebie. Wymagane jest oczywiście coroczne ubezpieczenie maszyny.
A jeśli mowa już o ubezpieczeniu, to dostaję od przedstawiciela leasingu znacznie lepsze warunki, które z pewnością pozwolą pokryć koszty uszkodzenia czy zniszczenia maszyny. Zdarzyło mi się uszkodzić listwę tnącą kosiarki a także prasę zwijającą, do komory której dostało się ciało obce. Ubezpieczalnia pokryła praktycznie w stu procentach koszty awarii, jedynym minusem był dość długi czas oczekiwania, nawet 1-2 miesiące.
Kiedyś spaliła mi się też prasa, po 5 latach eksploatacji, ale że wykupiłem droższe ubezpieczenie, otrzymałem odszkodowanie w stu procentach. Stawiam na ubezpieczenia, bo tego nauczyło mnie życie. Już w pierwszym roku po oddaniu do użytku mojego domu wiatr zerwał mi dach. Całe gospodarstwo jest ubezpieczone, ja i moja rodzina jesteśmy ubezpieczeni na życie - są to naprawdę małe pieniądze w stosunku do tego, gdyby coś się stało.
Czy zatem aby mówić o inwestowaniu w najnowsze technologie i rozwiązania, konieczne jest korzystanie ze środków firmy leasingowej czy banku?
Moje gospodarstwo kupuje też za własne środki, ale wtedy wyłącznie maszyny używane. Nową maszynę trzeba wziąć na kredyt z okresem spłaty 3-5 lat, gdyż sprzęt tak szybko drożeje, że to się szybko zwraca. Od dwóch lat inwestujemy w nowy system nawadniania - rurociągi na polach, staw.
Robimy to własnymi siłami, a to zadanie rozłożone na kilka lat. Wszystko z głową, bo ekonomicznie trzeba mieć bufor i odpowiednie zabezpieczenie, chociażby na wypadek takich sytuacji jak z Covid-19.
Dzisiaj bycie rolnikiem wiąże się z tym, że trzeba wykonywać nawet kilkanaście różnych zawodów. Oczywiście wiąże się z tym szereg różnych uprawnień od operatora kombajnu do wózków widłowych. Są certyfikaty, np. Global GAP, który umożliwia mi sprzedaż produktów do sklepów wielkopowierzchniowych. Rolnik który się nie rozwija, który nie idzie w nowe technologie, to się cofa.
Dziś żeby zarabiać i konkurować z Zachodem, trzeba nieustannie inwestować. A bank mi w tym pomaga. Ekonomicznie opłaca się wziąć kredyt, ale mieć tu i teraz nową technologię, zapewniającą spokój, wysoką jakość i krótszy czas pracy. Staram się nadążać za postępem, a Santander Leasing na pewno nadąża. Dobrze dostosowuje się do rynku, a nawet go wyprzedza.