Nie sposób w tak szalonym roku dla producentów maszyn i urządzeń rozpocząć rozmowy od innego pytania. W jaki sposób na funkcjonowanie firmy wpływają wszelkie zawirowania na rynku komponentów do produkcji?
Firma Tornum oferuje towary, w których wsad materiałowy jest dominujący - przykładowo w silosach jest to kilkadziesiąt procent. A wiemy wszyscy doskonale, o ile podrożała stal. Mówimy przecież o całej serii podwyżek - z miesiąca na miesiąc, od końca 2020 r. przez cały rok bieżący. Poprzez to musiały podrożeć produkty końcowe. Na szczęście ceny stali w ostatnich kilku tygodniach lekko spadają, co daje nadzieję, na ustabilizowanie sytuacji.
To oczywiście nie jedyny kłopot. Kolejnym jest problem z dostępnością stali, zwłaszcza stali konstrukcyjnej. Terminy dostaw z hut wydłużyły się nawet do 6 miesięcy, co oczywiście hamuje sprzedaż i rozwój tego rynku. Wystarczy powiedzieć, że w pewnym momencie ważność naszych ofert wynosiła raptem 1-2 tygodnie.
A to są przecież procesy inwestycyjne, które trwają miesiącami. Nie byliśmy jednak w stanie utrzymać dłużej cen z uwagi na to, że producenci podnosili ceny dosłownie z tygodnia na tydzień.
Czy te problemy wpłynęły również na wydłużenie terminów realizacji zleceń?
Jeżeli chodzi o terminy to staraliśmy się ich dotrzymać. I można powiedzieć, że nam się to w tym roku udało. Natomiast pod znakiem zapytania rysuje się perspektywa przyszłego roku, ze względu na dalece niewystarczającą podaż komponentów elektronicznych, np. do palników, bez których trudno dostarczyć systemy sterowania do realizowanych obiektów.
Zresztą słyszymy w mediach co się dzieje z branżą motoryzacyjną, że to właśnie takie drobne elementy powodują wstrzymywanie produkcji. I tutaj nas też to w jakiś sposób dotknęło.
Jak w tej sytuacji odnajdują się Państwa klienci, przedsiębiorcy, rolnicy?
Pozytywnym objawem jest to, że rolnik, czyli nasz klient, może już drugi sezon korzystać z wysokich cen, które pomagają uzyskać rentowność z produkcji. Niestety dotyczy to tylko produkcji roślinnej, bo już na rynku hodowlanym widać kryzys - jeśli chodzi o trzodę chlewną czy drób, to ceny są tragiczne. Oczywiście to tylko jedna strona medalu, bo przecież ceny nawozów, gazu czy paliwa też poszybowały w górę.
Poza tym dziś rynek zbóż to rynek globalny, który wydaje się bardzo ryzykowny, niczym ruletka. Coraz więcej widać na nim bowiem elementów spekulacji, bo przecież poziom produkcji się znacząco nie zmniejszył, a ceny szaleją. Jak w tej sytuacji prognozować ceny ziarna pszenicy, rzepaku czy kukurydzy? To trochę wróżenie z fusów i gra - albo można dużo zarobić, albo stracić.
Czy ten wzrost cen przekłada się na wzrost zainteresowania innymi paliwami?
W tej chwili tego nie widać, ale kluczowy wydaje się rok przyszły, który będzie pierwszym sezonem z tak wysokimi cenami gazu. Natomiast patrząc np. na rynek szwedzki widzimy coraz większą popularność paliw alternatywnych, np. pelletu. Zresztą Szwecja jest specyficznym rynkiem, gdzie znacznie większą popularnością cieszy się chociażby olej opałowy.
A zatem jak sytuacja rynkowa wpływa na biznes firmy Tornum w Polsce? Jakiego scenariusza należy spodziewać się w kolejnym sezonie?
Dla nas to nie był dobry sezon. Rok 2021 jest trudny i stoi pod znakiem kończenia inwestycji z poprzedniego roku. W tym roku nowych realizacji nie było wiele, na co pewnie w dużej mierze wpłynął szok cenowy. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że wstępne wyceny wykonywane przez nas na początku roku są już całkowicie nieaktualne. Stanowi to problem dla niejednego inwestora, dla którego kolejne wyceny nie spinają się we wcześniej założonych budżetach. Sporo jest w związku z tym decyzji o wstrzymaniu inwestycji przez klientów. Szalejące ceny - podwyżki rzędu 30-40%, to też problem dla inwestycji dotowanych z funduszy unijnych.
Nasze biuro obsługuje wyłącznie rynek polski, ale widzę, że również w innych krajach, na których firma Tornum działa bardzo aktywnie, czyli poza Skandynawią, również np. w Europie Wschodniej czy krajach bałtyckich, rynek wziął trochę „na wstrzymanie”. W końcu każdy przedsiębiorca planując inwestycję liczy jej rentowność, stopę i okres zwrotu. A kiedy jest tak drastyczny wzrost cen to wszystko się znacznie wydłuża.
W perspektywie najbliższych miesięcy należy jednak spodziewać się, że rynek się ustabilizuje, co przełoży się na kolejne inwestycje. Ważne jest przy tym, żeby sprawniej wypłacano środki unijne, bo procedury trwają zbyt długo. Nasi klienci przyzwyczaili się do funduszy unijnych i nawet jeśli stać ich na zrealizowanie inwestycji z własnych środków, wolą poczekać. Choćby było to i dwa lata, bo nawet tyle przychodzi czekać niektórym rolnikom.
Jeśli bowiem chodzi o bazy suszarniczo-magazynowe, to w mojej ocenie potrzeby rynku polskiego są nadal duże. Nawet jeśli w wielu przypadkach oznacza to odnowienie lub rozbudowanie obiektów. Klienci zainteresowani są bowiem coraz większą wydajnością, co np. w przypadku suszenia kukurydzy oznacza konieczność zakupu znacznie większych suszarni.