Jak mówi prof. Zbigniew Karaczun ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, podczepienie wspólnej polityki rolnej pod politykę klimatyczną ma sens.

To jest sektor, który w znacznie większym stopniu może brać udział w zmniejszeniu emisji gazów cieplarnianych niż dotychczas – zapewnia uczony.

Na czym miałoby to polegać? Między innymi na stworzeniu zachęt dla rolników, aby wybierali odpowiednie praktyki, takie jak zredukowana orka, wykorzystanie resztek pożniwnych (np. słomy) do użyźniania gleby, stosowanie międzyplonu (czyli zasiewu roślin przejściowych, kiedy z pola zostało zebrane zboże, ale jeszcze nie posiano nowego) czy gospodarki odpadami zwierzęcymi. Dzięki temu udałoby się ograniczyć emisję do atmosfery podtlenku azotu (efekt nawożenia) oraz metanu (z hodowli zwierząt), które na ocieplanie klimatu mają większy wpływ niż dwutlenek węgla.

Jeśli wspólna polityka rolna miałaby stać się bardziej komplementarna względem polityki klimatycznej, to jakie byłyby konsekwencje dla polskiego rolnictwa? To oczywiście zależy od tego, jaki mechanizm zostałby zastosowany, ale prof. Karaczun jest optymistą. Proces konsolidacji gospodarstw rolnych, który w Polsce ruszył m.in. dzięki napływowi pieniędzy z Brukseli, nie jest jeszcze na aż tak zaawansowanym etapie jak w innych krajach.

Mamy szansę utrzymania właściwej struktury własnościowej na wsi. Dzięki wsparciu mniejsze i średnie gospodarstwa mogłyby przetrwać i zacząć się specjalizować, a wtedy proces utraty miejsc pracy i wyludniania się polskiej wsi nie byłby taki silny, a co więcej, zapewniłoby to stabilność wiejskiego krajobrazu – mówi profesor Karaczun. 

Źródło: gazeta prawna