Firma Sitono ma swoją siedzibę w wielkopolskiej Nekli, jednak stale rosnąca liczba klientów zarówno polskich jak i zagranicznych była przyczyną podjęcia decyzji o rozbudowie. I tak w roku 2018 została otwarta nowa hala produkcyjna w położonych niedaleko siedziby głównej Stroszkach. Jednocześnie zwiększono park maszynowy, dzięki czemu zdolności produkcyjne zakładu wzrosły o 100%. W planach są jednak już dalsze inwestycje związane z rozbudową zakładu i zakupem kolejnych maszyn produkcyjnych, ponieważ zamówień jest coraz więcej. Właśnie powstaje nowa hala wykończeniowo - spawalnicza, a cała produkcja docelowo ma być zlokalizowana w jednym miejscu. Pozwoli to usprawnić procesy produkcyjne oraz przyspieszy realizacje zamówień.
Filozofia firmy
Klientami firmy są zarówno bardzo duże wytwórnie pasz, jak i indywidualni rolnicy. – Chociaż wykonywanie niewielkich zleceń jest mniej opłacalne, każdy klient jest dla nas równie ważny, a wielu z nich wraca później do nas z kolejnymi zamówieniami. Czas wykonania zlecenia wynosi przeważnie 4 tygodnie, oczywiście zależy to od wielkości zamówienia. W dzisiejszych czasach rolnicy zwracają się w kierunku nowych upraw np. orkiszu, lnu, ziół, czyli tam gdzie widzą możliwość większego zarobku. Potrzeba do tego jednak odpowiedniego sprzętu. Sitono pomaga klientom i często doradza, jak rozwiązywać nawet nietypowe problemy – podkreśla Krzysztof Szulc, przedstawiciel firmy Sitono. W planach firmy jest rozpoczęcie produkcji sit specjalnych, a w dalszej perspektywie czasu sit do kombajnów. Obecnie 90% produkcji trafia na polski rynek, ale produkty firmy Sitono są również znane na całym świecie. Eksport prowadzony jest do Niemiec, Hiszpanii, Kazachstanu, na Białoruś czy nawet daleką Sri Lankę.
Trudna sytuacja rynkowa
Teraźniejsza sytuacja rynkowa jest bardzo niestabilna. Ceny energii, materiałów i pracy znacząco wzrosły. Newralgiczną blokadą są także niedostatki materiałowe. – To sprawia, że terminy dostaw ulegają niestety wydłużeniu, a w kwestii dostawy np. stali, podzespołów uzależnieni jesteśmy od rynków zagranicznych. Zdarza się, że wykonując zlecenia wg umowy z zeszłego roku, z zeszłorocznymi cenami, dziś opłacalność takiego projektu niestety znacząco spada. Dziś trudniej określić końcowy koszt wykonania zlecenia, staramy się więc ograniczyć wysokość naszej marży, aby nie przenosić całego ciężaru na klienta. Staramy się nie robić kilku podwyżek w roku, a procentowo największe podwyżki obejmują te niewielkie zlecenia. Mamy jednak nadzieje że rynek się uspokoi, niemniej stare ceny już raczej nie wrócą. Nzjważniejsze, aby materiały produkcyjne były dostępne na rynku – podkreśla Krzysztof Szulc.