– Czas dojazdu na pole, podłączenie zespołu żniwnego zazwyczaj zajmuje podobną ilość czasu w przypadku wszystkich kombajnów, bez względu na markę, ale jak już kombajn ruszy, to musi jednak być widoczna różnica w tempie zbiorów plonu. Już w pierwszym sezonie w jęczmieniu widać było możliwości maszyny John Deere X9, a po pracy w pszenicy potwierdziły się możliwości tego kombajnu, a dodatkowo straty, zużycie paliwa - były dokładnie takie, jak zapowiadali przedstawiciele John Deere'a. Maszyna sprawdzi się doskonale w przypadku większych gospodarstw
– mówi Waldemar Przechadzki, który podkreśla też, że moc do 700 KM jest wystarczająca i pozwala uzyskać optymalne zużycie paliwa.
100 ton wydajności
Kombajn John Deere X9 wyposażony w zespół żniwny o szerokości do 13,7 m został tak skonstruowany, by zapewnić wydajność ponad 100 t/h - przy stratach poniżej 1%. W maszynie zastosowano dwa rotory, co w praktyce przekłada się na efektywną powierzchnię omłotu na poziomie 4 m² (aktywna powierzchnia separacji na rotorach to 22,5 m²). Zaletą maszyny jest przegubowy zespół żniwny z aktywnymi taśmami transportującymi, ze środkową sekcją o szerokości 2 m, a dodatkowo każde ze skrzydeł bocznych pracuje niezależnie, dopasowując się do pochyłego terenu. Maksymalna różnica, która może wystąpić na rozpiętości pomiędzy lewym a prawym skrzydłem wynosi 2,62 m, co znacząco ułatwia pracę w pagórkowatym terenie oraz ogranicza straty ziarna.
– Tegoroczne żniwa możemy podsumować jako absolutnie udane, trwały dwa tygodnie, czyli w zasadzie książkowo. Chciałbym jednak podkreślić, że mimo doskonałych osiągów maszyny, zdecydowaliśmy, że cykl pracy powinien być na tyle higieniczny, by operatorzy nie byli przemęczeni. Zaczynamy pracę od około godz. 7, kończymy ją o godz. 21 i tego standardu się trzymamy. W przypadku załamania pogody, wiedząc, że przed nami być może ostatnia pogodna noc, to można oczywiście wydłużyć dni pracy, ale tym razem nie miało to miejsca. Obyło się bez awarii – tylko jedno łożysko wymagało wymiany
– komentuje Waldemar Przechadzki.
W trakcie żniw w sumie wykoszono 850 ha, a w najbliższych tygodniach będzie wykoszone ok. 400 ha kukurydzy. Maszyną towarzyszącą w pracy był kombajn T670i - wraz z X9 maszyny te zastąpiły trzy pracujące wcześniej.
Początkowo rolnik nie był przekonany do nowoczesnych technologii stosowanych w rolnictwie. Współpraca jego gospodarstwa z John Deere rozpoczęła się od nawigacji, co pokazało drogę rozwoju gospodarstwa.
– Dziś trudno mi sobie wyobrazić dzień bez kontroli danych. Nawet jadąc na Agro Show, sprawdzałem w smartfonie, jak radzi sobie nowa sieczkarnia
– kończy.
Historia i możliwości
Zupełnie inaczej wygląda codzienność w gospodarstwie Alberta Ciebienia w Stasiówce na Podkarpaciu. Rolnik, prowadzący gospodarstwo rodzinne o powierzchni kilkunastu hektarów, korzysta z modelu produkowanego w latach 1964 - 1974 John Deere MD330.
– Kombajn w moim gospodarstwie jest od ok. 4 lat, wiem, że poprzedni właściciel prawdopodobnie kupił go w Niemczech. Do mnie trafił w nie najlepszym stanie wizualnym, wymagał pewnego wkładu finansowego oraz pracy. Dziś spisuje się bardzo dobrze, kosi 25-30 ha rocznie, jak na ten wiek, jest to przyzwoita liczba
– komentuje użytkownik i dodaje, że ta maszyna to gwarancja spokoju w świadczonych na rynku lokalnym usługach.
– Moim marzeniem zawsze było, by kombajn trafił do gospodarstwa. Mam szczęście, że dysponuję tak wyjątkowym egzemplarzem. Owszem, nie jest to bezawaryjna maszyna, zwłaszcza w zakresie układu jezdnego. Wyzwaniem jest zakup części do maszyny, ale co ciekawe, dealer oferuje nowe części bardzo dobrej jakości, dlatego unikam używanych części pochodzących np. z rozbiórek maszyn. W planach mam zakup kolejnego kombajnu John Deere, co stanowiłoby ważny krok w rozwoju gospodarstwa – kończy Albert Ciebień.