Pojazd autonomiczny to niedaleka przyszłość
Firma Horsch nadaje bardzo wysoki priorytet pracom rozwojowym w kierunku autonomicznych pojazdów i maszyn. Z tego względu bardzo aktywnie rozwija tę technologię w rolnictwie. Jest to z jednej strony bardzo innowacyjne podejście do rynku, jednak taka będzie przyszłość rolnictwa. Obecnie przykładem autonomicznej maszyny, która już niedługo wejdzie na rynek, jest samojezdny, autonomiczny siewnik.
Maszyna została wyposażona w silnik wysokoprężny o mocy 300 KM i bazuje na technologii gąsienic gumowych Claas Terra Trac bez przedniej osi skrętnej. Maszyna jest obsługiwana za pomocą specjalnego pilota o zasięgu do 2 km lub iPada. Pracujący na systemie dwuścieżkowym Horsch Robo jest ponadto wyposażony w system nawigacji Trimble i duży zbiornik na nasiona, który zasila 24-elementową sekcję do siewu punktowego Maestro.
Bezobsługowy, autonomiczny ciągnik nadaje się też do obsługi innych maszyn np. dużych agregatów uprawowych takich jak Joker lub Cruiser, ale już nie dla agregatów, które pracują głęboko np. typu Tiger.
Horsch słusznie zauważa, że przepisy bezpieczeństwa w Niemczech są jeszcze zbyt restrykcyjne, aby zapewnić w pełni autonomiczne użytkowanie nowej maszyny, dlatego jej nadzorca/operator musi pozostać w odległości maksymalnie 600 m i zawsze obserwować/nadzorować pracę.
– Interesują nas rynki, gdzie są problemy z dostępnością pracowników, gdzie jest duży obszar pól i tam, gdzie system prawny jest sprzyjający np. w Brazylii, Kazachstanie, w Rosji i na Ukrainie. Prawne wprowadzenie autonomicznej maszyny jest tam łatwiejsze. W Niemczech, Francji i USA póki co jest to jeszcze utrudnione
– zauważa Michael Horsch.
Dla szybkiego postępu w dziedzinie autonomii i robotyzacji maszyn rolniczych najważniejsze jest oprogramowanie, ale nie to, które obsługuje samą maszynę, tylko sterujące poruszaniem się pojazdu na polu. Prace rozwojowe oraz testy firma Horsch prowadzi już od 10 lat na swojej specjalnej farmie testowej w Czechach. To właśnie tam rozwija się autonomiczne technologie, aby umożliwić i usprawnić prace układów zrobotyzowanych.
– Z tym rozwiązaniem chcemy wejść na rynek w ciągu 2 lat, a może i szybciej. Będziemy mocno rozwijać te projekty, jest już na to zapotrzebowanie
– dodaje Michael Horsch.
Już niedługo operator nie będzie siedział przez wiele godzin w kabinie maszyny, będzie za to dbał o jej prawidłowy stan techniczny, przygotowanie do pracy, o jej wyposażenie oraz diagnostykę. Zadania operatora pojazdów autonomicznych obejmą głównie nadzór nad prawidłowym działaniem maszyny na polu, a wykonywane w razie potrzeby ewentualne korekty będą stanowiły niewielki udział w pracy.
Co więcej, przyszły operator nie musi mieć specjalnego szkolenia, pulpit sterujący będzie bardzo intuicyjny, a dzisiejsze dzieci już szkolą się w obsłudze tych rozwiązań, grając np. na konsoli czy smartfonie.