Dominującą marką w ofercie Cemarolu jest japońska firma Kubota, która jest jednym ze światowych liderów w zakresie produkcji: ciągników rolniczych, komunalnych, ogrodniczych, maszyn rolniczych (Kubota-Kverneland) minikoparek (1-8 t), silników spalinowych, jak również wyposażenia oczyszczalni ścieków i spalarni odpadów.
Ponadto Cemarol oferuje wyroby zagranicznych oraz liczących się krajowych producentów maszyn rolniczych. Cemarol poza tym w swojej ofercie posiada bardzo szeroką gamę części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych (ponad 50 tys. pozycji) oraz świadczy usługi serwisowe do oferowanego sprzętu.
– Firmy dobrze osadzone na rynku lokalnym, a taką jest bez wątpienia Cemarol, w ostatnich latach nie szczędzą sił i środków, aby jak najlepiej zaspokoić potrzeby swoich klientów. Sukcesywnie, w miarę możliwości i potrzeb, przeprowadzamy w firmie Cemarol większe inwestycje. I tak w 2007 r. budowa od podstaw nowej siedziby w Kobylnicy, 2016-2017 zakup i rozbudowa oddziału w Luzinie, 2018 r. uruchomiliśmy oddział w miejscowości Grabiny Zameczek, dwa lata temu rozbudowaliśmy nasze pomieszczenie serwisowe (o 450 m²) oraz powiększyliśmy plac wystawowy. Dzięki tym poczynaniom wzrosła ilość i jakość świadczonych usług serwisowych, co miało istotny wpływ na wzrost sprzedaży wyrobów gotowych oraz zadowolenie klientów
– podkreśla Bartłomiej Popiel z firmy Cemarol.
Prezesa firmy Stanisława Popiela dużym niepokojem napawa jednak zjawisko przyspieszającej globalizacji na krajowym rynku maszyn rolniczych. – Widzimy, że jest coraz więcej dużych graczy, a ci mniejsi wypadają albo zaczynają się łączyć. Patrząc na to, musimy podejmować jak najlepsze działania, aby z czasem utrzymać się na rynku – zauważa Stanisław Popiel prezes zarządu Cemarol.
– Niepokoi mnie coraz większa bezwzględna konkurencja na rynku, z którą rywalizujemy nie tylko o klientów - niejednokrotnie poprzez schodzenie z cen do granic możliwości, ale coraz częściej również o… pracowników. Powinniśmy się też obawiać decyzji politycznych, od których w dużej mierze zależy chęć klientów do inwestowania. A jak przestaną inwestować, to i my przestaniemy być potrzebni
– przekonuje Stanisław Popiel.