Nie można powiedzieć, że gospodarstwo Krzysztofa Gajka stoi na niskim poziomie. Przeciwnie, od roku 2002 rozwija się harmonijnie i „obrasta” w hektary - z 3 zrobiło się 68, w tym dzierżawy oraz mechanizuje produkcję polową i produkcję mleka, w której się obecnie specjalizuje. Trudniej jest pod tym względem w zakresie produkcji mleka, co wynika jednak z ograniczeń związanych z gabarytami obory. – W procesie karmienia używam wyłącznie wybierak do kiszonki firmy Kuhn. Mały paszowóz o pojemności ok. 5 m³ może zdałby egzamin - budynek jest z lat 80. i nie jest przygotowany pod dzisiejsze nowoczesne maszyny. Jednak ceny mleka mamy takie jakie mamy. Obornik jest usuwany wyciągami linowymi, nieco poprawionymi w ostatnim czasie. Jest jeszcze przewodowa dojarka na 30 szt. firmy Westfalia zakupiona w 2005 r. – wymienia gospodarz.
Pasza dobrze przygotowana
Znacznie większy skok technologiczny dokonał się za to, jeśli chodzi o produkcję pasz. – Zielonki zbierane są w baloty, choć kilka razy postawiłem na technologię z przyczepą silosową i zakiszaniem zielonki w pryzmach. Robiłem tak w sytuacji bardzo dobrego urodzaju w pierwszym pokosie. W przypadku drugiego i trzeciego, bardziej opłaca się prasowanie. Nie jest to najtańsza metoda, ale przy późniejszym podawaniu paszy straty są mniejsze. Wykorzystuję do tego prasę Claas 280 Variant z nożami i rotorem. Pracuje czwarty sezon, zastępując starszą walcową prasę Claasa. Bela jest zwinięta od początku, ściśnięta, wchodzi więcej masy bez ważenia. Tylko w zeszłym roku zebrałem 220 bel sianokiszonki i 350 bel słomy – wyjaśnia Krzysztof Gajek. – Bele z każdej łąki są znaczone i bydło cały czas dostaje taki sam pokarm. Jest natomiast problem w zachowaniu takiej samej jakości paszy z kukurydzy. Kukurydza przypada na gleby najgorsze, ale struktura jest dość mozaikowata, i jakość zebranej kukurydzy jest różna – dodaje.
Swoją rolę bardzo dobrze pełnią też inne maszyny w technologii przygotowywania pasz - zarówno wykorzystywana w ramach pomocy sąsiedzko-rodzinnej sieczkarnia Claas Jaguar 860, jak i zgrabiarka i przetrząsacz, również Claasa, czy też kosiarka dyskowa firmy Kuhn o szerokości 2,8 m, które na razie spisują się bez zarzutów.
Nie tylko zwierzęca
Krzysztof Gajek z m. Raków na Mazowszu prowadzi gospodarstwo od 15 lat. W strukturze upraw dominują: pszenica ozima (ok. 20-22 ha), rzepak (10 ha), buraki cukrowe (8 ha), kukurydza na kiszonkę (10 ha), użytki zielone (10 ha). – Zbiory zależą przede wszystkim od pogody. W zeszłym roku plony pszenicy to ok. 4,5 t/ha, co było jednak wynikiem wcześniejszych przemarznięć. Zwykle plony są w granicach 7 t/ha. Buraków zebrałem też tylko 48 t/ha, ale całe lato było suche. Na szczęście zawartość cukru była dobra. Nie najlepiej było również jeśli chodzi o rzepak - zebrałem go tylko z połowy areału - na poziomie 2,2 t/ha – utyskuje na anomalie pogodowe rolnik. – Ogółem mam 52 sztuki bydła, w tym 25 krów mlecznych. Produkcja mleka jest na poziomie 200 tys. l rocznie, odstawianego do OSM Łowicz. Cena powoli idzie w górę - obecnie 1,35 zł brutto, co daje niewielki plus – podsumowuje Krzysztof Gajek.
Zakupy bez wpadek
Te i inne maszyny (z wyjątkiem grubera i opryskiwacza), Krzysztof Gajek kupował „z drugiej ręki”. – Uważa, to za dobry wybór. Staram się kupować maszyny nie zniszczone. Przeważnie szukam w internecie - kilka maszyn kupiłem od jednego handlarza. Najpierw zaryzykowałem i kupiłem ciągnik Massey Ferguson 3670, a następnie kombajn Claas 98 Dominator z hederem o szerokości 4,5 m, pług, wał. W kombajnie wystarczył tylko klasyczny przegląd przedżniwny – wyjaśnia rolnik. W gospodarstwie podstawowym ciągnikiem jest MF 3670 z 1993 r. wykorzystywany do orki (4-skibowy pług obracalny Överum), siewu (Amazone D8-306), gruberowania, prasowania czy rozrzucania obornika, któremu na miarę swoich możliwości towarzyszą - Zetor 7745 z ładowaczem czołowym i Ursus 2812, czy też ładowarka teleskopowa Manitou MT 732, wykorzystywane do lżejszych prac.
Inwestycje w niestabilnych czasach
Zakup maszyn używanych w gospodarstwie Krzysztofa Gajka to przeszłość i teraźniejszość. A jaka będzie przyszłość? – Do tej pory koncentrowałem się na powiększaniu gospodarstwa. Maszyny zawsze można dokupić, szkopuł w tym, żeby mieć je gdzie wykorzystać. Jeszcze nie napisałem żadnego wniosku, ale chcę skorzystać ze środków z PROW. W pierwszej kolejności chciałbym zainwestować w sprzęt, teraz już w nowy - zacząłbym od ciągnika, pługa, agregatu, a później bym spróbował z paszowozem. Wstrzymuję się jednak ze względu na dużą niepewność, szczególnie związaną z pogodą, która w ostatnich latach, jeśli nas zaskakuje, to na minus – argumentuje gospodarz.