Patrząc na dane z CEPiK-u, w tym roku spada ilość rejestracji ciągników, a szczególnie tych z przedziału mocy 70-100 KM. Jak patrzy Pan na tę sytuację z perspektywy dilera marki Deutz-Fahr?
Deutz-Fahr jako koncern zawsze miał swoją strategię w Polsce. SDF w naszym kraju stara się utrzymywać stosunkowo duży magazyn ciągników. Teraz pracujemy na wspólnym magazynie. W przypadku zamówienia ciągnika dla klienta w zależności od określonej specyfikacji, czas oczekiwania wynosi 5-6 miesięcy. Na naszym lokalnym rynku sprzedajemy praktycznie ciągniki w zakresie mocy od 115 do 250 KM. W pierwszej połowie br., mimo problemów z dostawami, mieliśmy zamówienia na poziomie 2021 r. Nie wiadomo natomiast, jakie będzie drugie półrocze. Finalnie, w skali całego roku sprzedamy może 10% ciągników mniej, ale przychody - wydaje mi się - zostaną na podobnym poziomie, bo zrekompensują nam to podwyżki cen. Niektóre firmy w ostatnich miesiącach zrobiły nawet 3-4 podwyżki, których skala przekłada się na dwucyfrowy wzrost cen.
Jaki jest zatem obecnie popyt na maszyny towarzyszące?
Jeżeli tylko są na stanie, to sprzedają się bez problemu. Nauczeni ubiegłymi latami zamawiamy dużo maszyn, w większości w ciemno, a wynika to m.in. z polityki producentów premiujących wcześniejsze zakupy, np. firmy Lemken, w której, aby uzyskać najlepsze warunki zakupu, aż 20% zamówień musimy złożyć do listopada roku poprzedniego. Zresztą, w przypadku niektórych grup maszyn to konieczność, jak np. w przypadku rozsiewaczy, na które są jedne z dłuższych terminów dostaw. Te maszyny, których specyfikacja jest w miarę podobna, możemy zamawiać sami, ale w przypadku bardziej skomplikowanych i szytych na miarę maszyn musimy uzbroić się w cierpliwość i odczekać stosunkowo długi czas na dostawę np. opryskiwacza.
Jeśli zaś chodzi o sprzedaż konkretnych maszyn, warto podkreślić, że stabilnie rozwija się segment sprzętu do zbioru zielonek, w tym także sieczkarni samojezdnych, z których korzystają przede wszystkim firmy usługowe. Dobrze sprzedają się również ładowarki teleskopowe Manitou - nasz rynek szacujemy na 22-30 sztuk rocznie. W tym roku pewnie jednak nie osiągniemy poziomu 20 sztuk, gdyż mamy olbrzymie problemy z dostawami.
Jak rozwijają się usługi rolnicze, wynajem maszyn?
Usługi z naszej perspektywy firmy handlowej przestały się opłacać. Dlatego też przestawiliśmy się na wynajem maszyn, bo ciężko przedsiębiorstwu takiemu jak nasze konkurować z rolnikiem indywidualnym albo z firmą, która skorzystała z dofinansowania na taki biznes. W naszym przypadku jest to utrudnione ze względu na sposób przyznawania dotacji i profil działalności. W tym momencie wynajmujemy 3 ciągniki, rozsiewacz nawozów, ładowarkę teleskopową i rozrzutnik obornika.
Jakie nastroje panują dziś wśród rolników? Jak w związku z tym może wyglądać 2023 rok?
Duża część rolników narzeka na drogie nawozy, paliwo, choć na pewno rekompensują im to ceny płodów rolnych i uzyskiwane w naszym rejonie wydajności. Część z nich zakupiła nawozy i środki ochrony roślin wcześniej, inni na wiosnę, a to były dwie różne rzeczywistości. Większe gospodarstwa są dziś lepiej doinwestowane, także dlatego, że część rolników, mając pieniądze, wolała je wydać na towar niż lokować w inny sposób. Dla nas sezon 2021 był bardzo dobry, zapotrzebowanie rynku na maszyny było bardzo duże. Wzrosły nam co prawda koszty, ale wiele towarów, które zalegało, też się udało sprzedać. Zaczęliśmy szukać nowych rozwiązań i to też spowodowało lepszą sprzedaż.
Mówi się, że rynek ciągników w 2022 r. prawdopodobnie będzie o 10-15% mniejszy, co może być spowodowane problemami z dostawami. Strategia Deutz-Fahra nam jednak pomaga. Nasz dostawca trochę za nas myśli, trochę narzuca nam działania, ale to powoduje, że nie mamy pustego magazynu. A sytuacja jest taka, że lepiej mieć więcej sprzętu do dyspozycji. A co jeszcze w przyszłym roku? Zdrożeje energia, koszty pracy, towarów, usług - nikt od tego nie ucieknie.
Dziękujemy za rozmowę.