Sytuacja rynku produktów rolniczych wskazuje na odwrócenie trendów spadkowych i lekkie drgnięcie cen. W jakim stopniu przekłada się to – w Pana opinii – na nastroje zakupowe rolników?
Impuls cenowy na rynku produktów rolnych nie przeniósł się w prostej relacji na zakup maszynowy. W większym stopniu jest zauważalny w procesie produkcyjnym, czego przykładem jest np. zwiększona ilość zużytych środków ochrony roślin czy nawozów. Rolnicy są dalej w fazie obserwowania trendu na rynku i nie są do końca pewni, że znajdują się już w trendzie wzrostowym, a wynik ekonomiczny ich gospodarstw będzie się poprawiał.
Mimo to dystrybutorzy maszyn prześcigają się w zapewnieniu rozwiązań finansowych ułatwiających dokonywanie zakupów…
W obecnej sytuacji rynkowej producenci i dilerzy maszyn zmuszani są do niekonwencjonalnych zachowań mogących pobudzić gasnącą sprzedaż, np. większej elastyczności co do negocjacji warunków kredytowania. Można powiedzieć, że jeśli dziś ktoś posiada odpowiednie zasoby finansowe, to zakup sprzętu wydaje się optymalny.
Pytanie jak długo ten trend będzie się utrzymywał? Trudno to określić, bo wiele zależy od sytuacji ogólne – nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Na ten moment widzimy wyraźnie, że nastąpił znaczny spadek sprzedaży ciągników i maszyn samobieżnych, szczególnie kombajnów. Wiele decyzji zakupowych jest odkładanych na rozpatrzenie wniosku przez ARiMR, zauważalne jest też większe zainteresowanie wynajmem, np. kombajnów, aby dopiero po jego zakończeniu zamknąć transakcję zakupową.
Globalnie rynek ciągników rolniczych w Polsce znacznie spada, ale już np. przedział o mocy powyżej 200 KM wciąż ma się relatywnie dobrze…
Ten spadek nie jest tak duży jak w przypadku ciągników w mniejszych klasach mocy. Na ich zakup decydują się najczęściej gospodarstwa o mniejszym potencjale zakupowym, które oparte są w dużej mierze na własnej sile roboczej. Ma to o tyle znaczenie, iż w gospodarstwach tych nie występuje charakterystyczny dla dużych przedsiębiorstw rolnych problem z brakiem siły roboczej, w tym operatorów maszyn.
Właściciele tych gospodarstw próbują zastąpić tę lukę nowoczesnymi maszynami, również autonomicznymi, które są w stanie wykonać znacznie więcej pracy w danej jednostce czasu. Zastosowanie takiej technologii pozwala wykonać maszynie automatycznie większość zadanych czynności, co pozwala ograniczyć koszt przejazdów czy np. wysiewanych nawozów. W związku z tym zmianie ulega rola operatora, który koncentruje się na kontroli dostępnych parametrów. Jest to mniej męcząca praca, dlatego też można wykonać więcej pracy w jednostce czasu, w bardziej optymalnych terminach, przy mniejszej ilości zatrudnienia itp. Finalnie można też podnieść wynagrodzenia pracownikom gdyż ich wydajność – w porównaniu do poprzedniej technologii i wykorzystywanych maszyn – diametralnie wzrasta.
Przejdźmy jednak od ciągników w kierunku maszyn towarzyszących. Jak wygląda tegoroczna dynamika sprzedaży w tym obszarze?
Rynek maszyn towarzyszących zachowuje się nieco inaczej - czujemy większy dystans do zakupów. Oczywiście maszyny których brakuje w łańcuchu produkcyjnym są nabywane przez rolników, ale mniejsze gospodarstwa przyjęły pozycję wyczekującą. Dotyczy to zwłaszcza gospodarstw hołdujących modelowi przerostu wydajności maszyn do powierzchni – obecnie jest on optymalizowany.
Inaczej rzecz się ma z większymi gospodarstwami które mocno inwestują w ciągniki o dużej mocy czy wysokowydajne kombajny. Aby maksymalnie wykorzystać wydajność tych jednostek często konieczne są zakupy maszyn towarzyszących. Zauważalna jest jednak również ostrożność zakupowa – wcześniej często gospodarstwa kompleksowo realizowało zakupy, co w dużej mierze stanowiło ucieczkę przed inflacją, z czym mieliśmy do czynienia zwłaszcza w 2022 r. W tej chwili jednak sposób postrzegania tych zakupów jest trochę inny. Poszukuje się rezerw gospodarstwa, a równocześnie bardzo ostrożnie planuje swoje potrzeby w stosunku do posiadanego potencjału.
Patrząc na sytuację na rynku maszyn trzeba pamiętać również o konsekwencjach przepisów o dzierżawie rolniczej, w efekcie których są gospodarstwa którym KOWR odbiera część gruntów. Skutkuje to tym, iż park maszynowy w tych gospodarstwach staje się z dnia na dzień nadwymiarowy, przez co wiele z maszyn dzierżawców trafia na rynek wtórny.
Sytuacja na rynku wpływa na to, iż stoki maszyn wielu dilerów są na wysokim poziomie. Na ile stanowi to dziś problem funkcjonowania takiej firmy jak Agro-Efekt?
Część stoku wynika z tego, że oczekujemy na rozpatrzenie wielu wniosków przez ARiMR. Gdyby ten, przebiegający w powolnym tempie, proces został przyspieszony, spora część naszego magazynu trafiłaby w ręce klientów. Z drugiej strony jednak wydaje się, że w sposób permanentny będziemy pracować na wyższym stanie magazynu niż w latach poprzednich. Skończyły się czasy, w których klient czekał na wybraną przez siebie maszynę. Obecnie to my posiadamy produkty z określonych grup towarowych i wyszukujemy klienta - proces sprzedaży się odwrócił.
Na ile wątła sprzedaż maszyn wpływa na popyt na części zamienne czy usługi serwisowe?
Zapotrzebowanie na części zamienne rośnie, ale wynika to chociażby z rosnącej populacji maszyn na terenie działania firmy Agro-Efekt – np. wprowadziliśmy na rynek już ponad 5000 ciągników John Deere. Są klienci z którymi współpracujemy od blisko 30 lat, a z biegiem czasu konieczne są standardowe wymiany pewnych części, które podlegają zużyciu. PHP Agro-Efekt charakteryzuje się tym, że w każdej sytuacji rynkowej optymalizuje sposób działania dla klienta i firmy.
Rozmawiając o tym aspekcie działalności musimy pamiętać, iż dzięki posiadanym rozwiązaniom, takim jak JDLink możemy monitorować stan techniczny maszyn, informując wcześniej klienta o możliwości wystąpienia awarii lub zużycia się danego elementu. Można w ten sposób uniknąć konkretnych strat i kosztownych przestojów, a w sposób optymalny wykorzystać posiadany sprzęt.
Dziękujemy za rozmowę.